Barack Obama z uznaniem odniósł się do przedstawicieli prawie dwustu państw, którzy pracowali nad umową w sprawie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Amerykański prezydent zwrócił też uwagę na udział Stanów Zjednoczonych w rozmowach. - Dziś Amerykanie mogą czuć się dumni. To jest również wyróżnienie dla nas wszystkich. Od siedmiu lat tak zmieniamy nasz kraju, abyśmy byli liderem pozytywnych zmian klimatycznych na świecie.
Dzięki temu dokonały się historyczne inwestycje, jak rozwój naturalnej energii, a przy okazji powstały nowe miejsca pracy dla klasy średniej - powiedział Barack Obama. Dodał przy tym, że teraz można mieć nadzieję, iż Ziemia będzie w lepszym stanie dla przyszłych pokoleń.
Według prezydenta USA, wspólne prace, które doprowadziły do paryskiego porozumienia, są dowodem na to, jak wiele można dokonać, gdy świat zjednoczy się w swych działaniach.
195 krajów konwencji klimatycznej ONZ w sobotę przyjęło w Paryżu porozumienie, które ma zatrzymać globalne ocieplenie na poziomie "znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza". To pierwsza w historii umowa klimatyczna o takim zasięgu.
CNN Newsource/x-news
- Paryskie porozumienie zostało przyjęte - oświadczył w sobotę wieczorem przewodniczący COP21, szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius. Wybuchły gromkie oklaski, później Fabius stuknął zielonym młoteczkiem.
Dokument wynegocjowały delegacje uczestników szczytu COP-21 w Paryżu. Debata w stolicy Francji trwała dwa tygodnie, ale prace nad treścią umowy były prowadzone przez cztery lata.
Granica 2 stopni
Umowa wskazuje, że celem porozumienia "jest utrzymanie wzrostu globalnych średnich temperatur na poziomie znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza ponad poziom przedindustrialny i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5 stopnia".
Napisano też, że aby osiągnąć ten długoterminowy cel, strony będą dążyć do osiągnięcia szczytu emisji gazów cieplarnianych "tak szybko jak to możliwe", uznając, że zabierze to więcej czasu krajom rozwijającym się.
Szybka redukcja
Później strony mają dążyć do "podjęcia szybkich redukcji", tak by zgodnie z najlepszymi zdobyczami nauki osiągnąć "równowagę między antropogenicznymi emisjami ze źródeł i usuwaniem gazów cieplarnianych przez pochłaniacze gazów cieplarnianych" w drugiej połowie wieku. Ma to się odbywać "w kontekście zrównoważonego rozwoju i wysiłków na rzecz eliminacji biedy".
Może więc chodzić o to, by do końca wieku m.in. huty, fabryki i elektrownie nie emitowały więcej gazów cieplarnianych niż może być pochłonięte przez naturę, np. lasy a także przez instalacje pochłaniające, takie jak instalacje CCS do wychwytywania CO2.
Ważne lasy
W kilku miejscach nowego projektu globalnej umowy klimatycznej jest mowa o lasach i zalesianiu. O tym, że Polska będzie podkreślać znaczenie właściwej polityki zalesiania, mówiła na inauguracji COP21 premier Beata Szydło. Nieoficjalnie na szczycie mówiło się, że Polska na tym międzynarodowym spotkaniu zabiega o lasy.
"Strony powinny podjąć działania, by zachować i zwiększyć, w odpowiednich przypadkach, (zasoby) pochłaniaczy i zbiorników gazów cieplarnianych (...), włącznie z lasami" - czytamy w artykule piątym projektu porozumienia.
Raport co pięć lat
Z projektu globalnej umowy wynika też, że wysiłki klimatyczne wszystkich stron mają być zwiększane z upływem czasu; kraje co pięć lat mają zgłaszać swoje wkłady w realizację umowy.
Wskazano, że w ramach krajowych wkładów na rzecz realizacji umowy, wszystkie strony mają "podjąć i zakomunikować ambitne wysiłki". "Wysiłki wszystkich stron będą odzwierciedlać postęp z upływem czasu, uznając potrzebę wspierania rozwijających się krajów w skutecznym wdrażaniu umowy" - czytamy.
źródło: Bloomberg/x-news
Dodano, że sukcesywne krajowe wkłady będą stanowić postęp wobec poprzednich wkładów i odzwierciedlą "najwyższy możliwy poziom ambicji", biorąc pod uwagę "wspólną, ale zróżnicowaną odpowiedzialność i odpowiednie możliwości" w świetle krajowych uwarunkowań.
Uznano, że to kraje rozwinięte powinny przodować w wyznaczaniu sobie ogólnokrajowych celów redukcji emisji. Strony mają komunikować swoje narodowe wkłady co pięć lat. Co pięć lat mają się też odbywać globalne podsumowania wysiłków, pierwsze ma się odbyć w 2023 roku.
Bogate kraje zapłacą
Bogate kraje zobowiązały się przekazywać państwom biedniejszym, narażonym na skutki zmian klimatu sto miliardów dolarów rocznie do roku 2020. Zachęcono też inne kraje, by dobrowolnie brały udział w tych wysiłkach. Chodzi o gospodarki wschodzące, takie jak Chiny, które choć nie są rozwinięte, to mają duży dochód, a z drugiej strony dużo emitują.
Kraje rozwinięte mają nadal przewodzić w mobilizowaniu tego finansowania z różnych źródeł, "zwracając uwagę na znaczącą rolę środków publicznych". Co więcej - wskazano - mobilizacja finansowania na rzecz klimatu powinna stanowić "postęp wobec poprzednich wysiłków".
Do 2030 roku 20 proc. pojazdów elektrycznych
Kraje rozwijające się domagały się, by państwa rozwinięte raportowały finansowanie na wzór raportów z realizacji celów klimatycznych. Chodziło o zapewnienie, że środki są faktycznie przekazywane i w odpowiedniej wysokości. W projekcie znalazł się zapis odnoszący się częściowo do tego postulatu. Kraje rozwinięte miałyby co dwa lata przekazywać informacje w tej sprawie.
Zrównoważony projekt
Grupa, w której skład wchodzi ok. 20 krajów, w tym Chiny, Indie, Arabia Saudyjska, oświadczyła w sobotę, że jest usatysfakcjonowana nowym projektu globalnej umowy klimatycznej zaprezentowanym przez francuską prezydencję COP21.
- Uważamy, że jest to zrównoważony projekt, który bierze pod uwagę nasze interesy - powiedział rzecznik grupy krajów rozwijających się o podobnym podejściu negocjacyjnym (ang. The Like Minded Group of Developing Countries - LMDC), Gurdial Singh Nijar. - Zgadzają się Indie, Chiny, Arabia Saudyjska, grupa arabska - wymieniał.
Apel prezydenta Francji
Jesteśmy prawie pod koniec drogi - mówił na otwarciu ostatniej sesji plenarnej szczytu klimatycznego przewodniczący COP21 Laurent Fabius. Podkreślił, że nowy projekt umowy potwierdza cel utrzymania globalnego ocieplenia znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza.
Francja was prosi, Francja was wzywa do przyjęcia pierwszej uniwersalnej umowy na rzecz klimatu, pierwszej takiej umowy w naszej historii - apelował prezydent Francji Francois Hollande, który dołączył do delegatów, by zademonstrować wagę sprawy.
- To rzadkość, mieć za swojego życia okazję zmienienia świata, wy macie taką okazję. Musicie ją wykorzystać, chwycić tak, by nasza planeta mogła długo żyć, byśmy my mogli żyć długo i zdrowo - przekonywał prezydent Francji.
Przełomowy moment
- Historia dzieje się tutaj, wszystkie warunki zostały spełnione i nie zawsze takie będą (...). Zdecydowana umowa dla planety jest tu i teraz i tylko od was zależy (...) decyzja w tej sprawie. 12 grudnia 2015 roku może być dniem historycznym, ale także datą upadku w historii ludzkości - apelował.
Dodał, że osobiście chciałby i byłby dumny, gdyby podpisanie umowy stało się "sygnałem życia" wysłanym z Paryża, bo miasto to zostało "zaatakowane prawie dokładnie miesiąc temu" przez terrorystów.
Cały świat patrzy
Także sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun apelował o przyjęcie umowy. -Skończmy pracę, cały świat patrzy. Miliardy ludzi polegają na waszej mądrości - wzywał sekretarz.
- Nadszedł czas, by uświadomić sobie, że narodowe interesy są najlepiej zaspakajane przez działanie na rzecz interesów globalnych. Natura wysyła nam alarmujące sygnały. Ludzie i kraje są zagrożone jak nigdy wcześniej. Musimy robić to, co dyktuje nam nauka, musimy chronić naszą planetę, która nas utrzymuje - mówił Ban Ki Mun.
Ambitny cel
Fabius podkreślał, że nowy projekt globalnego porozumienia na rzecz ochrony klimatu "potwierdza nasz jasny podstawowy cel, by utrzymać wzrost temperatur dużo poniżej 2 stopni i starać się o poziom 1,5 stopnia".
- W umowie wpisano "ambitny, ale konieczny cel długookresowy - wyjaśnił. - Redukcja emisji gazów cieplarnianych stała się interesem wszystkich dzięki aktualizacji co 5 lat krajowych wkładów, które w tym przypadku, mogą być tylko bardziej ambitne - mówił szef francuskiej dyplomacji.
Dodał, że umowa to "najlepsza możliwa równowaga interesów", która "umożliwi każdemu krajowi powrót do domu z podniesioną głową, z poczuciem osiągnięcia czegoś ważnego".
Protesty ekologów
Szczytowi COP-21 towarzyszyły manifestacje ekologów. W sobotę kilka tysięcy przedstawicieli organizacji ekologicznych i praw człowieka domagało się redukcji wydobycia paliw kopalnych. Niektórzy z nich ubrani byli na czerwono, inni nieśli olbrzymią czerwoną szarfę. Pragnęli w ten sposób nawiązać do tzw. czerwonej linii, której - ich zdaniem - nie powinni przekroczyć negocjatorzy szczytu, ustalając warunki porozumienia klimatycznego.
To już kolejna demonstracja, organizowana we francuskiej stolicy od czasu rozpoczęcia szczytu klimatycznego niemal dwa tygodnie temu.
"Lobby blokuje zmiany"
Organizatorem pokojowej demonstracji jest brytyjska organizacja Global Justice Now. Zachęcając do uczestnictwa w dzisiejszej akcji, członkowie organizacji napisali na swojej stronie internetowej, że potrzebne są zmiany systemowe, nie klimatyczne.
"Te zmiany nie zostaną dokonane przez korporacje czy światowych przywódców. To my ich dokonamy, jako globalny ruch obywateli". Zdaniem członków Global Justice Now, negocjacje nie przyniosą rozwiązania dotyczącego zmian klimatycznych. "Przez ostatnie dwadzieścia lat, lobby związane z paliwami kopalnymi skutecznie osłabiało działania, zmierzające do przeprowadzenia zmian. Forsowano ponadto chybione rozwiązania, nie prowadzące do ograniczenia emisji dwutlenku węgla, a jedynie zwiększające przepaść między bogatymi i biednymi" - napisano na stronie organizacji.
"Astronomiczne koszty i sporo propagandy"
Choć porozumienie klimatyczne z Paryża uważa się za wielki historyczny sukces, pamiętać należy, że deklarowana redukcja emisji gazów cieplarnianych jest dobrowolna. „Astronomiczne koszty i sporo propagandy” - pisze w niedzielę "Corriere della Sera". Mediolański dziennik przyznaje, że paryskie porozumienie nie ma precedensu i jest sukcesem dyplomatycznym Francji.
Z jednej strony stwierdza, że można uznać, iż przy całej swej złożoności jest to dobre porozumienie. "Corriere della Sera" zwraca też uwagę na wątpliwości.
Dziennik zauważa, że 195 państw, które nigdy wspólnie na nic się nie zgadzają, a w niektórych przypadkach gotowe są toczyć między sobą wojny, znalazły wspólny grunt w kwestii zmian klimatycznych.
„W obliczu zagrożenia, które dotyczy wszystkich, wszyscy się mobilizują; tak, jak w filmach, gdy meteoryt grozi zniszczeniem Ziemi” - dodaje gazeta.
W opinii jej komentatora paryska konferencja nie mogła zakończyć się fiaskiem; zgodnie z powiedzeniem „zbyt duża, żeby upaść”. Poza tym, jak przypomina dziennik, politycy za dużo w nią dużo zainwestowali, zwłaszcza prezydenci USA i Francji Barack Obama i Francois Hollande.
Największa włoska gazeta wyraża opinię, że rezultaty mogą wręcz pod pewnymi względami niepokoić. Zaznacza, że z zobowiązań 186 państw wynika, że nie uda się doprowadzić do realizacji deklarowanego zamiaru zatrzymania globalnego ocieplenia na poziomie znacznie mniejszym niż o 2 stopnie Celsjusza.
Ogromne wątpliwości zdaniem komentatora budzi też punkt o odchodzeniu od paliw kopalnych, zwłaszcza w krajach najbiedniejszych. Podał on przykład produkcji elektryczności w Afryce. Wykorzystanie tzw. czystej energii pochłonęłoby gigantyczne koszty - zastrzega.
A zatem, podsumowuje, właśnie ta kwestia kosztów każe sądzić, że osiągnięcie celów z Paryża nie jest przesądzone. Przytacza opinie ekologów, że sobotnia umowa to za mało.
Zobowiązania do oszczędzania energii
Wśród pozytywnych aspektów obrad publicysta wymienił zobowiązanie wielu wielkich miast do oszczędzania energii elektrycznej, a także inicjatywy takich filantropów, jak Bill Gates, na rzecz inwestowania w rozwój technologii bardziej przyjaznych środowisku i mniej kosztownych. „La Repubblica” pisze w nagłówku o „porozumieniu stulecia” i „powszechnym pakcie” wskazującym ambitne cele.Lecz z drugiej strony, zauważa, porozumienie oferuje mało narzędzi do jego realizacji. Wymaga zaś, podkreśla, radykalnej zmiany systemu produkcyjnego i stylu życia.
Pisząc o zapowiedzi powołania począwszy od 2021 roku funduszu w wysokości 100 miliardów dolarów dla krajów najsłabiej rozwiniętych na nowe, „czyste” technologie gazeta ocenia, że nie obala to muru między państwami bogatymi a biednymi, lecz go „obniża”.
Dziennik odnotowuje także brak zgody wśród ekspertów i ekologów w ocenie porozumienia. Podczas gdy wśród klimatologów nie brak nawet opinii, że jest to „oszustwo”, większość stowarzyszeń obrońców środowiska widzi więcej elementów pozytywnych niż negatywnych, choć przyznają oni jednocześnie, że rezultaty są niewystarczające.
Ekonomiczny dziennik „Il Sole 24 Ore” kładzie nacisk na to, że to „wielkie porozumienie polityczne o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości”. Ale nie ma jeszcze, dodaje, narzędzi, by można było je zrealizować.
IAR/PAP/fc/pp