Dla jednych - wesołek, prowokator noszący kolorowe skarpetki. Dla drugich - moralista, człowiek wierny swoim przekonaniom bez względu na koszta. Miał niesłychaną pamięć, wszystko co przeczytał od dziecka pamiętał w sposób dokładny. Według niektórych Tyrmand po prostu popisywał się swoją erudycją. Barbara Hoff opowiedziała, że nie może do końca zrozumieć dlaczego Leopold Tyrmand miał wrogów. – Sypała się z niego masa różnych wiadomości i własnych refleksji. Był to człowiek wybitnej inteligencji. Trudno było mu to darować, ponieważ ludzie nie lubią takich, którzy wystają bardzo ponad tłum. Był osobistością, która miała taką cechę, że denerwował niektórych ludzi, a inni właśnie go za to lubili – opowiadała.
Po wojnie zaczął pracę jako dziennikarz w Agencji Prasowo-Informacyjnej, następnie w redakcji "Przekroju". Pisał w wielu ówczesnych pismach, m.in. "Expressie Wieczornym" i "Tygodniku Powszechnym". Specjalizował się w recenzjach teatralnych, muzycznych i sportowych. W marcu 1953 r. "Tygodnik Powszechny" zamknięto po odmowie druku oficjalnego nekrologu Stalina. Tyrmand został wówczas obłożony nieoficjalnym zakazem publikacji. – Opinia, że on jest błaznem, niepoważnym klaunem, podrywaczem, jest opinią wyrobioną przez bezpiekę, która z Jasienicy robiła mordercę, a z innych np. alkoholików. To był "świetny" system, który Leopold mi tłumaczył. Robiła się taka pajęczyna wokół człowieka i tak się do niego przyklejała, że do tej chwili nie można tego odkleić – opowiadała Barbara Hoff.
W 1965 Tyrmand wyjechał z Polski, a swoją decyzję o powrocie uzależnił od tego, czy jego książka "Życie towarzyskie i uczuciowe" ukaże się drukiem. Nie doczekał się publikacji i został na Zachodzie, po czym osiadł w Stanach Zjednoczonych. Początkowo korzystał ze stypendium Departamentu Stanu i publikował też w paryskiej "Kulturze". Niebawem po przyjeździe do USA nawiązał współpracę z tygodnikiem "The New Yorker", w którym swoje opowiadania publikowali tacy pisarze, jak Irwin Shaw, J.D. Salinger, czy Vladimir Nabokov. – To, co publikował w "New Yorkerze" pod koniec lat 60., miało niesamowity odbiór społeczny – powiedziała Katarzyna Gawęcka – Jako że sam "New Yorker" był jednym z głównych magazynów opiniotwórczych o wielkiej poczytności, można to uznać za wielki sukces – dodał Maciej Gawęcki.
Po kilku latach tego oszałamiającego sukcesu sytuacja Tyrmanda uległa zmianie. Przez swoją bezkompromisowość i powtarzanie swoich poglądów antykomunistycznych (mówił, że Amerykanie nie rozumieją, jakim ulegają wpływom) został zepchnięty na dalszy plan. – On powiedział: nie po to wyjechałem z Polski, żebym dawał się cenzurować tu w Ameryce. Ku jego zaskoczeniu Ameryka poszła w stronę lewicującą i dosięgła go cenzura. Jest to zupełny paradoks, wyjechał do kraju wolności, po to żeby mówić o antykomunizmie i cenie, jaką zapłacił emigrując, i nagle znowu spotkał się z cenzurą – opowiadali Katarzyna i Maciej Gawęccy.
Gośćmi audycji byli: Barbara Hoff - projektantka mody, żona Leopolda Tyrmanda, Matthew Tyrmand - syn, autor książki "Jestem Tyrmand, syn Leopolda"; Jerzy Kisielewski; Katarzyna Gawęcka i Maciej Gawęcki - autorzy książki "Tyrmand w Ameryce" oraz Xawery Żuławski, który pracuje nad filmem na podstawie "Złego".
Audycję przygotował Michał Nowak.
WŁ