Gombrowicz w 1963 roku powrócił do Europy po 23 latach spędzonych w Argentynie. Otrzymał stypendium Fundacji Forda na pobyt w Berlinie Zachodnim i już do końca życia przebywał w Europie. - To już 45 lat mija od jego śmierci w 1969 roku. Był to zresztą rok bardzo tragiczny w literaturze polskiej, bo zmarli wtedy też Jerzy Stempowski, Marek Hłasko czy Kazimierz Wierzyński. Jerzy Giedroyc mówił, że dzielił czas na to, co było przed tą datą i po. Jest coś uderzającego w fatalności tego roku - podkreślił w "Notatniku Dwójki" historyk literatury Piotr Kłoczowski.
Rita Gombrowicz: "Mąż był poetą na co dzień". Zobacz wideo>>>
Dla Gombrowicza nie był to czas łatwy. Z jednej strony wrócił do Europy, był znów bardzo blisko Polski, ale doskonale wiedział, że nie ma wstępu do ojczyzny. Nie tylko ze względów politycznych. - Chodzi o ten zapach śmierci, który kojarzył mu się z Polską od wybuchu II wojny światowej - mówił Piotr Kłoczowski.
Śmierć przyszła 25 lipca 1969 roku, we francuskim Vence. - Trzy ostatnie dni przed jego śmiercią to był czas, kiedy Amerykanie stanęli na Księżycu. Oglądaliśmy razem w telewizji transmisję. W tamtej epoce było to coś zupełnie nowego. Odbywało się to w środku nocy. Dla mnie już zawsze jego śmierć będzie się kojarzyła z Neilem Armstrongiem i austronautami, którzy chodzili po Księżycu. To jest właśnie dla mnie Gombrowicz na zawsze - wspomniała postać wybitnego polskiego twórcy jego żona Rita.
Więcej na temat ostatnich latach życia Witolda Gombrowicza - w nagraniu audycji, którą przygotowała Anna Lisiecka.
W sobotniej "Strefie słowa" (godz. 20.30) zapraszamy na "Ślub" - radiową wersję dramatu Witolda Gombrowicza w adaptacji i reżyserii Waldemara Modestowicza.
ac/jp