– Moja książka nie jest bynajmniej zbiorem recenzji – zastrzega gość "Notatnika Dwójki". – Pisząc te teksty, nie dążyłam do oceniania omawianych książek. Są to po prostu felietony na temat moich lektur z bardzo różnych lat – najdawniejszą jest chyba "Buszujący w zbożu" J. D. Salingera. Czytałam to jeszcze w liceum… wtedy właśnie książka się ukazała… – Książkowe felietony Małgorzaty Łukasiewicz przez lat 12 publikował miesięcznik "Znak". Potem wyszły one w dwóch książkach.
– Teksty zebrane w książce "Dziwna rzecz - pisanie” pochodzą z ostatnich pięciu lat – uściśla autorka.
Skąd bierze się w człowieku potrzeba pisania, tłumaczenia, czytania? – Rodzi się ona z naszej miłości do danego dzieła. Jorge Luis Borges stworzył postać nazwiskiem Pierre Menard; człowiek ten tak ukochał "Don Kichota" Cervantesa, że… napisał go na nowo. Tak już jest, że kiedy przywiążemy się do jakiegoś utworu, pragnęlibyśmy, aby był naszym dziełem – wyjaśnia Małgorzata Łukasiewicz. Pisarka dodaje, że utwór obdarzany szczególnym uczuciem, chcemy też dogłębnie zbadać. – Właśnie dlatego człowiek pisze, czyta i przekłada. Ja przede wszystkim czytam. Bez tego nie wyobrażam sobie życia – wyznaje gość "Notatnika Dwójki".
Małgorzata Łukasiewicz wyróżnia dwa sposoby postrzegania pracy tłumacza. Jej zdaniem, może on chować się za cudzym tekstem, nie przemawiać własnymi słowami, tylko tymi, które napisał autor. – Zdarza się również, że to tłumacz wysuwa się na pierwszy plan, autorowi każąc pozostać z tyłu. Tego rodzaju sytuację można porównać do akcji małej opery komicznej "La serva patrona", w której służąca wybija się na pozycję pani – dodaje pisarka.
Z tłumaczką rozmawiała Joanna Szwedowska