Aleksander Bardini. Ocalały, prorok, muzyk...
W piątkowe wakacyjne popołudnia, w cyklu "O wszystkim z kulturą" prezentujemy "radiowe głosy". W tej audycji słuchaliśmy gawęd profesora Aleksandra Bardiniego. Tytuł "profesor" stosowany był kurtuazyjnie. To nie były czasy, kiedy pracownicy uczelni artystycznych pisali dysertacje naukowe. Jednak w wypadku Aleksandra Bardiniego dotykał sedna i, jak żadne inne określenie, charakteryzował bohatera naszej audycji.
Anna Lisiecka wspominała w audycji swe spotkania z Aleksandrem Bardinim. Pierwsze odbyło się przy okazji 100-lecia Leona Schillera. - Pani mnie zmusza do wypowiedzi w sprawach intymnych, bo tylko tak mogę nazwać to, co zostało w mojej świadomości z tego, że spotkałem w moim życiu Leona Schillera - tak profesor mówił na antenie Dwójki.
35:25 2021_07_09 17_29_49_PR2_O_wszystkim_z_kultura.mp3 Aleksander Bardini w radiowych archiwach. "Powtarzałem ojcu, że będę dyrygentem" (O wszystkim z kulturą/Dwójka)
Według Aleksandra Bardiniego to Leon Schiller "wyprowadził polski teatr z najszlachetniej rozumianej prowincji" i jako pierwszy nadał w teatrze rangę muzyce. - Jego stosunek do tej dziedziny sztuki opierał się na założeniu, że istnieje muzyka dobra i niedobra, użyta w porę błaha jest dobrą, a najlepsza użyta nie w porę jest marną - wyjaśnił.
Dodał również, iż fenomenem Schillera było to, że "nie ucząc postanowił nauczyć ludzi bycia reżyserami". - Nie ma w Polsce reżyserii bez Schillera - mocno podkreślił.
Trzeba też wspomnieć, że Profesor był nie tylko aktorem i nie tylko prawdziwym pedagogiem w powojennej szkole teatralnej. Był wykształconym reżyserem po kolejnych studiach w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej - na wydziale reżyserii, kierowanym przez Leona Schillera. Wsławił się przede wszystkim tym, że potrafił reżyserować aktorów-śpiewaków. Był znakomitym reżyserem operowym.
Joannie Szwedowskiej udało się coś wyjątkowego, bowiem nakłoniła Aleksandra Bardiniego do snucia osobistych wspomnień. - Jako młody chłopak byłem skrzypkiem, mój ojciec o tym marzył, a ja powtarzałem, że będę dyrygentem, ale to były tylko marzenia - zaznaczył.
Czytaj też:
Maciej Wojtyszko: z Schillera zostało dużo więcej niż się wydaje
Leon Schiller - artysta pełen sprzeczności
Pamiętać też należy, że wywodził się Aleksander Bardini ze środowiska polskich, łódzkich Żydów kochających muzykę i muzykujących. Uczeń Bardini, decyzją ojca, uczył się gry na skrzypcach, ale powinien był studiować stomatologię. Palec Boży popchnął go na egzaminy do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej na wydział aktorski prowadzony przez Aleksandra Zelwerowicza. W audycji wysłuchaliśmy niesamowitej historii jego egzaminu do szkoły aktorskiej.
Jak wspominał, na egzaminie zaśpiewał arię z "Pajaców" i tango, którego słowa cytował w rozmowie z Joanną Szwedowską. - Ja, który poświęciłem tyle lat operze teraz to wspominam tak, że właściwie powinienem zejść do podziemia i przybrać pseudonim. Zachowałem się jak cymbał, próbując zrobić metaliczny, operowy głos z tego, co z siebie wydobywałem - mówił ze śmiechem. - Właśnie to odśpiewałem, na prośbę Zelwerowicza przebiegłem scenę po przekątnej i... zostałem przyjęty.
Czasy studiów w szkole teatralnej profesor wspominał jako wyjątkowy czas w swoim życiu. - Byłem szczęśliwym człowiekiem, nie widziałem życia dokoła mnie, to była taka fascynacja, upojenie, zauroczenie tymi wielkimi ludźmi - podkreślił.
Według profesora aktorstwo to specyficzny zawód. - Aktor, aby mieć ten rząd dusz, bardzo często jest skazany na nierząd duszy własnej, kompromisy z etyką i moralnością. Najuczciwiej robi ten, kto nie podejmuje się sądzenia tego, bo to się do tego nie nadaje. Zabicie w afekcie ma okoliczności łagodzące, sam fakt uprawiania tego zawodu również je ma - powiedział.
***
Tytuł audycji: O wszystkim z kulturą
Przygotowała: Anna Lisiecka
Data emisji: 9.07.2021
Godzina emisji: 17.30