- Chociaż ustawę tę przyjęto bez poprawek, to jednak były próby ich wprowadzenia, ale zostały one odrzucane. Nie sądzę, by przyszła wizyta prezydenta Miedwiediewa w Polsce, była jedyną przyczyną tej decyzji. Moskwa tak bardzo nie przejmuje się stanowiskiem Polski, jak nam się nie raz wydaje – powiedział prof. Jerzy Pomianowski, redaktor naczelny "Nowej Polszy".
W rozmowie z Pawłem Wojewódką podkreślił, że postawa Kremla wobec Europy ulega zmianie. Wymusiły ją problemy i poczucie zagrożenia ze strony Chin i Azji.
- Nie mam odczucia, że język uchwały bardzo różni się od tego, który wcześniej używali Rosjanie wobec tej sprawy. W tym tekście nie brak mi przeprosin, gdyż już Gorbaczow i Jelcyn wyrażali swoją skruchę, ale nazwania Katynia zbrodnią wojenną – zaznaczył w "Popołudniu z Jedynką".
Gość radiowej Jedynki odniósł się też do propozycji odszkodowań dla rodzin pomordowanych. Powiedział, że wielu Rosjan i innych mieszkańców byłej ZSRS też na nie zasługuje. Jego zdaniem rozmowa o odszkodowaniach na tym etapie byłaby hamulcem na drodze do polepszenia naszych stosunków.
- W Rosji wyszło bardzo dużo publikacji na temat zbrodni dokonanych przez komunistów i wielu Rosjan wcale nie uważa się za niepokalanych twórców wielkiego światowego zwycięstwa w czasie II wojny światowej. Wytykanie im ciągle tych plam, wydaje mi się niezręcznością i błędem – zauważył prof. Pomianowski.
(pp)
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Efekt głębszych przemian" w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.
*
Paweł Wojewódka: Naszym gościem w Krakowie przy telefonie jest pan prof. Jerzy Pomianowski, redaktor naczelny miesięcznika Nowaja Polsza. Witam, panie profesorze.
Prof. Jerzy Pomianowski: Witam pana i witam słuchaczy.
P.W.: Panie profesorze, Duma Państwowa Rosji przyjęła dzisiaj uchwałę kilkadziesiąt minut temu w sprawie zbrodni katyńskiej. Za uchwałą było 342 deputowanych, przeciw 57, nikt nie wstrzymał się od głosu i uchwała owa dotycząca Katynia przeszła bez poprawek redakcyjnych. Czyli żadna zmiana nie nastąpiła, czyli tekst został przyjęty taki, jak został opublikowany w polskiej prasie. To chyba...
J.P.: Nie zapominajmy jednak, że próby wprowadzenia tych poprawek były i mogę panu podać dokładną ich liczbę, było ich 14 i wszystkie one zostały odrzucone przez większość przy nadzwyczaj zręcznym sposobie prowadzenia obrad przez Kosaczowa, człowieka, który jeszcze przed niewielu miesiącami był jednym z naczelnych, powiedziałbym, prowodyrów akcji antypolskich.
P.W.: Panie profesorze, wobec tego skąd ta zmiana? Czy to wynika z tego, że zbliża się wizyta pana prezydenta i będziemy tutaj musieli rozmawiać, te rozmowy polsko-rosyjskie będą konieczne?
J.P.: Nie sądzę, żeby była to jedyna przyczyna. Nie jestem zwolennikiem hipotezy, że to Polska jest pępkiem świata i że wszystko, co dzieje się w państwa nawet tak zainteresowanych, powiedzmy łagodnie, nami jak Rosja, należy się nam, zależy od nas i tylko nas ma na celu. Ogólna sytuacja Rosji wobec świata zachodniego uległa poważnym zmianom i mam nadzieję, że to są zmiany trwałe, a nie tylko tak zwana w Rosji pokazucha, słowo, które spokojnie może wejść do języka polskiego, jest zrozumiałe. Mam nadzieję, że tym razem właśnie te niepolskie, a poważniejsze, obejmujące przede wszystkim nasz kontynent, a ponadto zawierające w sobie podskórny wzgląd na Chiny i na rosnące pretensje całego Wschodu azjatyckiego, to wszystko wpłynęło na to, że Rosji, władcom Rosji zależy na poprawie stosunków z pierwszym, najbliższym w końcu sąsiadem, nadgranicznym państwem Unii Europejskiej bądź co bądź, prawda?
P.W.: Tak, panie profesorze, ja jeszcze chciałem wrócić do samej treści uchwały, do języka owej uchwały. Ja mam wersję przetłumaczoną na język polski. To jest chyba troszkę inny język niż do tej pory byliśmy w oficjalnych dokumentach rosyjskich przyzwyczajeni, prawda? Nie ma pan takiego odczucia?
J.P.: Nie mam takiego odczucia, ponieważ dokumenty rosyjskie wcale nie zawsze były drewnianym językiem, sławną drętwą mową Mołotowa redagowane. Jego poprzednik, znakomity Litwinow na przykład używał całkiem innego języka i może dlatego musiał być oszczędzony w czasie wielkiej czystki, a tylko zastąpiony przez Mołotowa. Mnie brak w tym języku nie tego, o czym tak głośno mówi pan prezes Kaczyński, to znaczy przeprosin, bo przypomnę, że już dwóch prezydentów – Związku Sowieckiego Gorbaczow i Federacji Rosyjskiej Jelcyn – przepraszali i to w sposób bardzo, powiedziałbym, ostentacyjny i mocny właśnie za tragedię katyńską Polaków. Ciągłe przeprosiny i wymogi tego prestiżowego charakteru psują tylko krew obu stronom, a także nam, skromnym słuchaczom tego rodzaju powtarzanych bez ustanku popisów. Brak mi w tym języku czego innego – nie zmiany tonu, a nazwanie zbrodni wojennej, jaką było mordowanie internowanych, nawet nie jeńców, za zbrodnię wojenną. Nie za żadne ludobójstwo, bo i ten termin jest rozdęty i prawnie niewłaściwy w tym miejscu, ale właśnie powiedzenie o tym, że nie była to tylko jedna jeszcze zbrodnia stalinowska, ale była to zbrodnia wojenna na internowanych dokonana. Sądzę, że to powinno być przedmiotem jakichś dodatkowych rozmów, niematerialne cele mających na widoku.
P.W.: No właśnie, panie profesorze, tutaj padły dzisiaj słowa dotyczące odszkodowań za tę tragedię, odszkodowań oczywiście dla rodzin ofiar katyńskich.
J.P.: Proszę pana i proszę miłych słuchaczy o zastanowienie się nad tym, co myśleć i co wyobrażać sobie mogą w tej chwili nie rosyjscy politycy, ale prości tak zwani (chociaż wcale nie sądzę, czy prości) Rosjanie, kiedy słyszą o odszkodowaniach. Mieliby do nich prawo przecież także przede wszystkim miliony krewnych tych ofiar tego samego reżimu sowieckiego, zwłaszcza z okresu stalinowskiego, a ponadto obywatele tych krajów, które zostały siłą wcielone do Związku Sowieckiego i które poniosły, co prawda nie tak drastyczne i nie tak ohydne, zbrodnicze straty, ale utraciły miliony swoich obywateli przez deportacje, a także „zwykłe”, powiedziałbym, rutynowe rozstrzeliwania. Rozmowa o odszkodowaniach w tej chwili byłaby czymś więcej niż hamulcem na drodze do polepszenia naszych stosunków nie tylko ze Wschodem, ale także z innymi krajami Europy i Unii Europejskiej, ponieważ tylko wspólne akcje razem z innymi krajami Unii mają jakikolwiek wpływ na materialne kroki, praktyczne kroki Federacji Rosyjskiej pod tym bardzo stanowczym i – oddajmy mu sprawiedliwość – dość inteligentnym kierownictwem Putina i Miedwiediewa.
P.W.: Panie profesorze, a czy to nie jest też tak, że dla Rosji decyzja o przyjęciu takiej uchwały, dla Dumy rosyjskiej jest to duży problem, dlatego że jednak historycznie Wielka Wojna Ojczyźniana była i jest tym najbardziej bohaterskim zrywem Rosjan i wszystkie rzeczy, które w jakikolwiek sposób zaburzają wizerunek Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, są źle przyjmowane.
J.P.: Przez kogo? Sądzi pan, że przez całe...
P.W.: Przez społeczeństwo, przez społeczeństwo.
J.P.: ...przez całe społeczeństwo.
P.W.: No, może przez część społeczeństwa rosyjskiego.
J.P.: Jest to zbyt generalizujące ujęcie sprawy. Ja jestem z zawodu czytelnikiem, w tym w pierwszym rzędzie literatury rosyjskiej, zawód pisarski jest jak gdyby moim drugim zajęciem, i zapewniam pana, że to, co ukazało się już w Rosji na ten temat o zbrodniach dokonanych na innych, nie tylko na Rosjanach, to, co drukuje nawet prasa rosyjska, mówię o takich organach, jak Włast’, Nowoje Wriemia, Nowaja Gazieta, bo tutaj nawias: reżim, który w Rosji panuje, zwraca o wiele większą uwagę na telewizję i ma pewną pobłażliwość wobec słowa drukowanego, nawet powiedziałbym lekkomyślnie lekceważy je, ale nie podpowiadajmy im cenzury, prawda? Otóż to, co w Rosji na ten temat już się ukazało z wielką książką Grosmana i przede wszystkim z dziełami Sołżenicyna na czele, świadczy o tym, że mnóstwo Rosjan wcale nie uważa się za niepokalanych twórców wielkiego światowego zwycięstwa, jakim w historii jednak II wojna światowa i udział w niej Rosji będzie. Plamy na tym niepokalanym zwycięstwie są Rosjanom znane, natomiast wytykanie im ciągłe ich... właśnie dlatego, że już sporo o nich wiedzą, wydaje mi się pewną niezręcznością, politycznym błędem, tak jak każdy nietakt.
P.W.: Panie profesorze, bardzo panu serdecznie dziękuję, że znalazł pan dla nas chwilę czasu. Państwa i moim gościem był pan prof. Jerzy Pomianowski, redaktor naczelny miesięcznika Nowaja Polsza.
(J.M.)