- Przez ten dom przewinęło się mnóstwo bardzo ciekawych ludzi. To był kondensator - opowiadała Maria Iwaszkiewicz w jednej z gawęd snutych w audycji "Zapiski ze współczesności". - Mój pradziadek Leonard Piątkowski, który miał olbrzymi majątek na Ukrainie, a który później mu się rozszedł, podjeżdżał do naszego dworu bryczką i posyłał furmana, żeby dowiedział się, co jest na obiad. Jak był dobry obiad, to zostawał. Czasem i trzy tygodnie...
Maria Iwaszkiewicz opowiadała, że w domu zawsze zamieszkiwali jacyś rezydenci: babki, przyszywane ciotki. Kręciło się też sporo dzieci, chętnie straszonych opowieściami przez starszych. Prym w tym niecnym procederze wiódł sam Jarosław Iwaszkiewicz: - Ojciec bardzo lubił straszyć. Mówił na przykład żebyśmy nie wchodzili do ciemnego pokoju, bo tam spod łóżka może wyjść czarna ręka. Potem to straszenie przeszło na nas - wspominała.
Dom w Stawisku wypełniony był mnóstwem dziwnych przedmiotów. O tajemniczym weneckim kałamarzu, wycieraczkach do piór i saszetach na chusteczki do nosa Maria Iwaszkiewicz opowiadała w pierwszej części swojej Dwójkowej gawędy.
Kolejnych opowieści córki Jarosława Iwaszkiewicza, autorki wspomnieniowej książki "Z pamięci" słuchać można od poniedziałku do piątku w audycji "Zapiski ze współczesności".
Audycję przygotowała Elżbieta Łukomska.
24-28 lutego (pon.-piątek), godz. 11.45
mm/bch