Zanim Marc Minkowski przypomniał sobie o swoich polskich korzeniach, zdążył rozwinąć się z obiecującego fagocisty w szefa najważniejszej francuskiej orkiestry barokowej Les Musiciens du Louvre i rozchwytywanego dyrygenta operowego, zapraszanego do najważniejszych teatrów w całej Europie. Nie satysfakcjonowało go jednak barokowe ani operowe getto. - Jestem bardzo znany ze względu na muzykę dawną. Ale bardzo lubię zmieniać twarze, wybierać inny styl i od czasu do czasu zmieniać się z doktora Jekylla w Mr. Hyde'a... - mówił w jednym z wywiadów.
Na przełomie stuleci "spec od francuskiego baroku" zaskoczył woltą w stronę symfoniki Berlioza oraz muzyki Jacquesa Offenbacha. Nagrania Minkowskiego udowodniły, że - traktowany często pobłażliwie - kompozytor operetkowy jest nie tylko mistrzem muzycznego teatru, lecz także niezłym twórcą orkiestrowym (odkurzony wiolonczelowy "Koncert militarny" okazał się rewelacją).
Najważniejszy współczesny promotor dzieł Rameau, Lully'ego, Charpentiera, Offenbacha i innych mistrzów znad Loary stał się francuskim "skarbem narodowym", co potwierdził prezydent Republiki, przyznając mu w 2004 roku tytuł Chevelier du Mérite. Tym większą niespodzianką stał się "polski romans" Minkowskiego.
– Gdy straciłem ojca, zacząłem się zastanawiać, skąd pochodzę – mówił artysta przed kilku laty. – Wiedziałem, że ze strony ojca była to Polska, ze strony matki Ameryka i Czechosłowacja.
Okazało się, że pradziadek Minkowskiego, August był warszawskim bankierem, a jego żona, Tekla pomagała osieroconym dzieciom w getcie. W 2006 roku, po występie w Operze Narodowej, dyrygent rozpoczął wędrówkę śladami przodków. Odkrył, że bank jego pradziadka mieścił się na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, dokładnie w miejscu dzisiejszej... stacji metra.
Dosłownie kilka miesięcy później Minkowski otrzymał propozycję objęcia funkcji dyrektora muzycznego orkiestry Sinfonia Varsovia, którą chętnie przyjął. Dyrygent odrzuca jednak sugestie, że kluczowy wpływ na jego decyzję wywarło odkrycie polskich korzeni. Woli mówić o "niezwykłym zbiegu okoliczności".
Zresztą, całkiem dobrze we Francji znana Sinfonia Varsovia stanowiła dlań okazję do umocnienia i rozwinięcia symfonicznych zainteresowań. Wprawdzie, Minkowski od wielu już lat był zapraszany do prowadzenia najlepszych światowych zespołów, jak Staatskapelle w Dreźnie, Berlińscy Filharmonicy, Orkiestry z Los Angeles czy z Cleveland. Ale atrakcyjna propozycja stałego angażu wciąż się nie pojawiała.
Z Sinfonią Varsovia Minkowski grywał już Brucknera i Brahmsa, ale też utwory współczesnego kompozytora francuskiego Oliviera Greifa i III Symfonię Henryka Mikołaja Góreckiego. Współpraca z francuskim dyrygentem nie tyko poszerzyła horyzonty warszawskiej orkiestry, lecz także odcisnęła piętno na całym polskim życiu muzycznym. Chociażby przez odkurzenie utworów Aleksandra Tansmana, który większość życia spędził w Paryżu.
Minkowski nie zatracił przy tym pazura odkrywcy i eksperymentatora w dziedzinie muzyki barokowej. W ostatnich latach, wraz z Les Musiciens du Louvre, zachwycił świat fenomenalnymi nagraniami Symfonii Londyńskich Haydna, wstrząsającą - pomimo wyjątkowo skameralizowanej obsady - interpretacją Mszy h-moll Bacha oraz albumem z mało znanymi dziełami Purcella, Händla i Haydna dedykowanymi Świętej Cecylii.
Z kolei jednym z najważniejszych wydarzeń krakowskiego Festiwalu Misteria Paschalia 2008 stało się poprowadzone przez Minkowskiego wykonanie händlowskich Chandos Anthems.
Ten wyjątkowy koncert przypomnimy w środowej "Filharmonii Dwójki".