Wieczny anarchista

Ostatnia aktualizacja: 03.12.2010 20:00
- Może nie lubię burzyć, ale lubię odkrywać. Dlatego propozycje pracy dostaję najczęściej od outsiderów i odmieńców - twierdził gość "Sezonu na Dwójkę", Jan Peszek.
Audio

- Nie cierpię Sienkiewicza... Może dlatego że ojciec namawiał mnie do niego przez całe dzieciństwo. Mimo siedmiu podejść nigdy nie udało mi się przebrnąć przez całą Trylogię - przyznaje wybitny aktor, pedagog i reżyser. - Natomiast już w drugiej klasie liceum zakochałem się w Gombrowiczu. Choć nigdy nie zamierzałem i nie zamierzam opuścić kraju, całkowicie podzielam jego krytyczny stosunek do Polski. Jego ataki zawsze były, moim zdaniem, podszyte miłością.

Jan Peszek pracuje właśnie w warszawskim Teatrze IMKA nad "Dziennikami" Witolda Gombrowicza w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. To bodaj najmniej sceniczne teksty wybitnego polskiego obrazoburcy, które demaskują nasz patriotyzm, głęboko zakorzeniony sarmatyzm i dwulicowy katolicyzm. Takie "niewykonalne role" pozostają specjalnością Jana Peszka od ponad czterech dekad.

Jako student drugiego roku PWST w Krakowie, debiutował w... zespole muzycznym MW2. W skład grupy założonej przez pianistę i dyrygenta Adama Kaczyńskiego wchodzili nie tylko instrumentaliści i śpiewaczka, lecz także tancerka oraz aktorzy. Krakowski zespół prowadził w latach sześćdziesiątych pionierskie na polskim gruncie eksperymenty w dziedzinie tzw. teatru instrumentalnego. Zatarcie granicy pomiędzy konwencją estradową oraz sceniczną było postulatem żywej legendy polskiej awangardy, Bogusława Schaeffera.

Wówczas to właśnie Jan Peszek "wpadł w oko" wybitnemu kompozytorowi. Z myślą o młodym aktorze Schaeffer podjął jedną ze swoich pierwszych i najważniejszych prób o stricte dramaturgicznym charakterze. Tak powstał słynny "Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego". - Tekst w zasadzie ateatralny. raczej wykład poważny, nadęty, z pogranicza socjologii sztuki - wspomina Jan Peszek, który wykonuje arcydzieło Schaeffera od 34 lat. - Długo szukałem dlań scenicznego ekwiwalentu i w końcu postawiłem na groteskę. Zrozumiałem wtedy, że o poważnych rzeczach nie można mówić wyłącznie poważne. To po prostu nie jest naturalne. Przecież pogrzeby często są świadkami bardzo zabawnych sytuacji, a wesela nieraz przypominają stypę.

Od Schaeffera nauczył się jeszcze jednej rzeczy: - Człowiek jest doskonałym instrumentem muzycznym. Wszystko, co robimy, jest z muzyki, bo ma swoje pulsy, rytmy, pauzy, crescenda, etc.

Być może właśnie ukształtowana wcześnie, eksperymentalna oraz interdyscyplinarna, świadomość uczyniła Jana Peszka jednym z najbardziej wszechstronnych i elastycznych aktorów powojennej Polski. Współpracował z najwybitniejszymi polskimi reżyserami, wśród których znalazły się tak różne osobowości, jak Jerzy Grzegorzewski ("wielka przygoda mojego życia, poeta teatru, artysta z krwi i kości"), Mikołaj Grabowski, Andrzej Wajda, Krystian Lupa, Mariusz Treliński, Michał Zadara (jego student) oraz Jan Klata.

Nie unikał też ról filmowych, a nawet serialowych, w związku z czym niektórzy oskarżali go o koniunkturalizm i konformizm. - Ostatnio prawie w ogóle nie przyjmuję propozycji z filmu, więc siłą rzeczy pojawia się ich coraz mniej - zaprzecza Peszek. - A to dlatego, że obecną polską kinematografię uważam za strasznie mimetyczną i pozbawioną śladów oryginalności. Irytuje mnie to nieustanne ściganie się ze światowymi modami.

Nie oznacza to wcale, że aktor nie czuje się spełniony. - Mój zawód to w zasadzie forma autoterapii, za którą jeszcze mi płacą - żartuje. I wraca wspomnieniami do swojej japońskiej podróży, podczas której przeżył głęboką fascynację tradycją sformalizowanego, arystokratycznego teatru No. - Poznałem aktorów, którzy dziedziczą swoją rolę od kilkudziesięciu pokoleń, a podczas spektaklu panują doskonale nad najmniejszym gestem i brzmieniem każdego słowa - mówi Peszek. Przypomina to o jego "muzycznej inicjacji", która ostatnio powraca doń echem w działalności reżyserskiej. We współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie oraz Capellą Cracoviensis przygotowuje właśnie sylwestrowy spektakl mozartowskiego "Wesela Figara".

Wygląda na to, że Jan Peszek nieraz nas jeszcze zaskoczy. Przede wszystkim wyjątkowo konstruktywnymi efektami swojej "anarchistycznej" natury...

Z Janem Peszkiem rozmawiała Anna Fuksiewicz. Aby posłuchać, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku "Wieczny anarchista" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.

Czytaj także

Maria Peszek

Ostatnia aktualizacja: 24.05.2010 14:56
Gdyby zebrać wszystkie głosy na "tak" i "nie", bilans pewnie oscylowałby w okolicach zera. To cena, jaką Maria Peszek płaci za wyrazistość.
rozwiń zwiń