Tadeusz Różewicz. Zobacz serwis specjalny Polskiego Radia
Braci Różewiczów było trzech. Najstarszy - Janusz (ur. 1918) - dobrze zapowiadający się poeta, w czasie wojny podporucznik w wywiadzie Armii Krajowej, został zamordowany przez Niemców w listopadzie 1944 roku.
Młodszy - Tadeusz (1921-2014) - partyzant Armii Krajowej, przeszedł do historii jako jeden z największych polskich poetów i dramaturgów XX wieku. Był jednak również scenarzystą, współpracującym ze swoim bratem Stanisławem.
Najmłodszy z braci Różewiczów urodził się 16 sierpnia 1924 roku w Radomsku.
"Byłem grzeczniejszy niż Tadeusz"
- W 1938 roku, gdy Janusz zdał maturę, podszedł do mnie z uśmiechem i powiedział: "Bardzo pana profesora przepraszam, ale jest jeszcze jeden, trzeci Różewicz, którego trzeba nauczyć" - opowiadał w radiowym nagraniu Feliks Przyłubski, polonista z gimnazjum w Radomsku. Tak po Januszu i Tadeuszu pojawił się w szkole Stanisław.
- Przyszedł, usiadł sobie w ostatniej ławce i zaczął pięknie pisać okrągłymi, wyraźnymi literami, podobnie jak jego bracia. I pamiętam, że zbierał pocztówki z aktorami filmowymi. Zdaje się, że już wtedy łykał bakcyla filmu - wspominał najmłodszego z Różewiczów jego nauczyciel.
Sam Stanisław w swoich radiowych opowieściach dotyczących lat najdawniejszych podkreślał, ze był łatwiejszym dzieckiem ("bardziej zgodnym, posłusznym i grzecznym") niż Tadeusz, który ponoć należał do uczniów trudnych i konfliktowych. Owo "posłuszeństwo" Stanisława wynikało jednak, jak sam wskazywał, z tego, że był najmłodszy. - Musiałem starszego brata słuchać. Na przykład pewne obowiązki domowe przechodziły na mnie: noszenie wody czy rąbanie drzewa - opowiadał.
01:20 Feliks.mp3 Feliks Przyłubski, nauczyciel języka polskiego, o Stanisławie Różewiczu. Fragm. audycji Walentyny Toczyskiej (PR, 1976)
02:21 Staś.mp3 Stanisław Różewicz o swoim bracie Tadeuszu. Fragm. audycji Walentyny Toczyskiej (PR, 1976)
Muchomor tańczy i śpiewa
Kontakty Stanisława ze sztuką zaczęły się od teatru. - Miałem z 5-6 lat. W Sali Towarzystwa Dobroczynności w Radomsku zobaczyłem pierwszy raz w życiu jasełka. Wrażenie było piorunujące, zwłaszcza pojawienie się Heroda. Z emocji ściskałem mamę mocno za rękę - opowiadał przyszły reżyser.
Potem przyszła pora na wejście na scenę. - W kinoteatrze Kinema grałem w sztuce "Zaczarowana królewna". Byłem muchomorem. Tytułowa królewna pojawiała się w pniu drzewa, a my, grzybki czy zwierzaki, tańczyliśmy wokół niej i śpiewaliśmy.
Stanisław nie wybrał jednak, jak to sam określił, trudnego zawodu aktorskiego, złapał bowiem kinowego bakcyla: odwiedzał często Kinemę, również ze starszym bratem, który także zafascynował się X muzą.
Zbyt ciemna Warszawa
- W 1946 roku, trzy dni po maturze, wziąłem walizeczkę, którą dostałem od Tadeusza (on ją dostał od ojca) i pojechałem do Łodzi. Tam pierwszy raz w życiu jechałem tramwajem, pierwszy raz znalazłem się w atelier filmowym, zobaczyłem reflektory, hale, reżysera przy pracy - przywoływał Stanisław Różewicz swoje skromne reżyserskie początki.
Skromne, choć nie do końca: został asystentem reżysera Jerzego Zarzyckiego. Co więcej, rok później zrealizował wraz ze swoim przyjacielem Wojciechem Jerzym Hasem ("mieszkaliśmy w Łodzi w jednym pokoju", opowiadał w radiowych nagraniach) film dokumentalny o stolicy pt. "Ulica Brzozowa". - Prawie nie znaliśmy tego miasta, scenariusz napisaliśmy w łódzkiej restauracji "Kaczka Dziwaczka" przy Piotrkowskiej. Kiedy jednak pojechaliśmy do Warszawy i zobaczyliśmy morze ruin, wśród nich ludzi, postanowiliśmy ten scenariusz przerobić - wspominał.
Koniec końców i tak okazało się, jak opowiadał Stanisław Różewicz, że według cenzora film przedstawiał "zbyt ciemny obraz Warszawy". Zbyt ponury jak na nowe wspaniałe czasy, które właśnie się zaczynały.
14:44 różewicz stanisław 1.mp3 Stanisław Różewicz o swoich początkach pracy w filmie. Audycja Hanny Szof z cyklu "Głosy z przeszłości" (PR, 2005)
14:05 różewicz stanisław2.mp3 Stanisław Różewicz o realizacji filmu "Miasto nieujarzmione". Audycja Hanny Szof z cyklu "Głosy z przeszłości" (PR, 2005)
Obrazy wojny
Mówiąc w Polskim Radiu o swoim dorobku, Stanisław Różewicz skupił się przede wszystkim na filmach o tematyce wojennej. - Okres wojny i okupacji był cezurą w moim życiorysie. To było trzęsienie ziemi, które całkowicie zmieniło moje widzenie świata - tłumaczył.
Przed radiowym mikrofonem reżyser omówił trzy swoje obrazy związane z II wojną: "Świadectwo urodzenia" z 1961 roku ("czas grozy widziany oczami dzieci", "film nagrodzony w Cannes i Wenecji, bardzo mi bliski"), "Westerplatte" z 1967 roku ("razem z Janem Józefem Szczepańskim staraliśmy się przekazać rzetelną prawdę") oraz "Rysia" z 1981 roku ("ekranizacja opowiadania Iwaszkiewicza z fantastyczną rolą Jurka Radziwiłowicza").
Stanisław Różewicz opowiadał też o pracy nad filmem "Miasto nieujarzmione" (podtytuł: "Robinson warszawski") z 1950 roku, przy którym pełnił funkcję asystenta reżysera Jerzego Zarzyckiego. Ten zaproponował swojemu asystentowi epizodyczną rolę: żołnierza Wermachtu, który dowodzi baterią wyrzutni Nebelwerfer w czasie zrównywania z ziemią Warszawy po Powstaniu.
- Minęło wiele lat, jestem w kinie Wisła w Łodzi, oglądam dokument "Mein Kampf" o Hitlerze. Patrzę, idzie sekwencja z Powstania Warszawskiego. Widzę siebie w płaszczu niemieckim, jak podnoszę rękę, daję znać, by wysadzić domy… - wspominał Stanisław Różewicz odkrycie frapującego faktu, że owa scena z jego udziałem została wzięta przez niejednego filmowca jako scena dokumentalna. I tak wykorzystywana - mimo prób wyjaśniania tego dziwnego nieporozumienia - w różnych produkcjach.
Co więcej, scenę tę Jerzy Zarzycki kręcił nie w stolicy - w której było wówczas trudno o znalezienie odpowiedniej scenerii - ale we Wrocławiu…
***
Czytaj także:
***
Kocia spółka
W radiowych opowieściach Stanisława Różewicza nie zabrakło innych barwnych anegdot. Choćby tych związanych ze współpracą z Tadeuszem Różewiczem (który był współscenarzystą dziewięciu filmów brata) oraz ze znakomitym prozaikiem Kornelem Filipowiczem. Panowie stworzyli nawet domową i nieformalną spółkę filmową o nazwie Miczura (na cześć kota Kornela).
Jedną z produkcji Miczury była komedia "Piekło i niebo" (1966), w przewrotny sposób pokazująca zaświaty. - Z jednej strony Kornel powiedział mi, że w którymś z krakowskich kościołów jest ogłoszenie, by nie chodzić na ten film. Z drugiej: mój brat Tadeusz przesłał mi po latach informację, że sam arcybiskup Nossol uznał, że film ten zawierał wielkie humanistyczne przesłanie - wspominał reżyser.
14:22 różewicz stanisław3.mp3.mp3 Stanisław Różewicz o przyjaźni i współpracy z Kornelem Filipowiczem. Audycja Hanny Szof z cyklu "Głosy z przeszłości" (PR, 2005)
14:22 Stanisław Różewicz_odc.1.mp3 Stanisław Różewicz o swoich filmach o tematyce wojennej. Audycja Hanny Szof z cyklu "Głosy z przeszłości" (PR, 2005)
Stanisław Różewicz był także reżyserem teatralnym, wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi oraz współzałożycielem i wieloletnim kierownikiem artystycznym (1967–1980) Zespołu Filmowego "Tor".
Ostatnie lata życia poświęcił pracy dokumentalisty. W 1994 nakręcił film "Nasz starszy brat" o Januszu Różewiczu. Zrealizował też dokumenty autobiograficzne "Żywe obrazy", "Kinema" i "Gdzie zabawki z tamtych lat".
Zmarł 9 listopada 2008 roku w Warszawie.
jp