Ameryka po II wojnie światowej. Freddie Quell (rewelacyjnie grany przez Joaquina Phoenixa), człowiek po traumie wojennej, alkoholik, nie może odnaleźć swojego miejsca w świecie. Ale kiedy trafia na charyzmatycznego wizjonera Lestera Doddsa (równie znakomity Philip Seymour Hoffman) zostaje jego uczniem i pomocnikiem.
Akcja "Mistrza", najnowszego filmu Paula Thomasa Andersona, skupia się na charyzmatycznym intelektualiście, który tworzy swoją organizację religijną. Jego prawą ręką zostaje młody włóczęga. W miarę jak zaczynają zyskiwać coraz więcej zwolenników, mężczyzna zaczyna wątpić w to, co wyznaje, i w swojego mentora…
- To nie jest to film przyjemny, mówi o trudnych sprawach, pokazuje trudnych bohaterów, działa totalnie: na emocje, na zmysły - mówiła w "Wybieram Dwójkę" Magdalena Sandecka z miesięcznika "Kino". Jak podkreślała krytyczka, jest to opowieść o trudnej do jednoznacznego opisania relacji między dwoma różnymi osobami, które na swój sposób się potrzebują. - Zależność, w jaką wikła się Freddie, działa w obie strony. Oni obaj siebie nawzajem potrzebują, bo obaj reprezentują dla siebie to wszystko, czego im nie dostaje - opowiadała rozmówczyni Adama Suprynowicza, przedstawiając pokrótce te dwie skrajne, przyciągające się jednak nawzajem osobowości.
Freddie jest uosobieniem instynktu, człowiekiem, który idzie za impulsem. Tymczasem Mistrz próbuje mówić o człowieku jako o kimś, kto stoi ponad światem zwierząt, próbuje okiełznać, wstawić w jakieś ramy to, co instynktowne. - Freddie jest chodzącym zaprzeczeniem tego, o czym mówi Mistrz, i - wyzwaniem dla niego. On chciałby Freddiego okiełznać, ale jednocześnie chyba tęskni za tym, co ten reprezentuje - mówiła Magdalena Sendecka. Według niej bowiem "Mistrz" to przede wszystkim film o odgrywaniu sytuacji życiowych wzdłuż osi bycia w zależności i bycia wolnym.