Jeszcze trzy lata temu był to najwyżej na świecie położony odcinek torów. W czasie, gdy ją budowano – ponad 100 lat temu - uznawano całe przedsięwzięcie za niemożliwe do zrealizowania.
Mimo to budowa udała się, a kolej jeździ po wybudowanych wtedy wiaduktach do dziś. Za projekt i wykonanie tego inżynierskiego cudu odpowiadał Polak - Ernest Malinowski. Człowiek, który mimo swojego dzieła jest w Polce postacią nie tylko niedocenianą, ale i trochę zapomnianą.
Budowniczy kolei transandyjskiej urodził się w początkach XIX wieku na Wołyniu. Podobnie jak wielu jego rówieśników walczył w powstaniu listopadowym, a po jego zakończeniu wyemigrował do Francji. Z wyróżnieniem ukończył tam, słynną na całą Europę, paryską École des Ponts et Chaussées.
Do Peru trafił w 1852 roku. Prawdopodobnie stało się to za sprawą Ramona Castillo, który chcąc pchnąć Peru w rozwoju wysłał do Europy misję mającą na celu rekrutację inżynierów, którzy mieli go wesprzeć w tym przedsięwzięciu. Malinowski po przybyciu do Ameryki Łacińskiej objął stanowisko rządowego inżyniera. Rozpoczął pracę nad projektem przerzucenia przez Andy linii kolejowej.
Budowę linii kolejowej Lima – Oroya rozpoczęto w Callao, w roku 1872. Już wcześniej Malinowski rozbudował część infrastruktury kolejowej Peru. Mimo to nic z jego wcześniejszych prac nie mogło równać się z budową tego odcinka. Jego najwyższe elementy leżą na wysokości 4579 metrów n.p.m. Licząca niecałe 220 km trasa zawiera 62 tunele, których łączna długość to około 6000 m. Najdłuższy tunel ma długość 1200 m. Oprócz tego prawie 50 mostów i wiaduktów. Trudność przeprowadzenia tej budowy i niebezpieczeństwa z nią związane były olbrzymie. Niektóre źródła podają, że straciło przy niej życie 10 tys. specjalnie sprowadzonych z Chin kulisów.
Ernest Malinowski. Źr. Wikipedia
Pewne wyobrażenie o tym jak wielkim wyzwaniem była budowa prowadzona w tych warunkach daje fragment relacji sporządzonej przez innego polskiego inżyniera Wojciecha Folkierskiego. Przyjaciel Malinowskiego tak pisał o budowie mostu przez wąwóz Verrugas: " Przepaść była nie tylko głęboka, ale stroma i trudna do przejścia nawet dla pieszego człowieka w tym miejscu. Zręczny Indianin przerzucił z procy kamyk z jednego brzegu przepaści na drugi: do tego kamyka był przywiązany szpagat, do tego szpagatu grubszy sznurek, a do tego ostatniego lina stalowa. Kamyk uchwycony po drugiej stronie pozwolił pociągnąć szpagat, za nim sznurek, a za tym linę stalową. Kilkanaście takich lin utworzyło pomost tzw. hamakowy, który posłużył do dalszej budowy".
Tor kolejowy, fot. Tomasz Sienicki, na lic.Creative Commons Attribution 2.5, źr. Wikipedia
Poza Peru uznawano to przedsięwzięcie za nierealne i skazane na porażkę. Nawet po zakończeniu budowy współcześni nie chcieli uwierzyć w istnienie tego ciągu mostów i tuneli. Cytowany powyżej inż. Folkierski pisał, że budowa: „przedstawiała tak w szczegółach, jak i w całości tyle osobliwości, że inżynierowie europejscy długo w nią uwierzyć nie chcieli, uważając za amerykański humbug. Trzeba było dopiero każdego ministra europejskiego, każdego z admirałów angielskich lub francuskich, w miarę jak przybywali do Callao, zapraszać po kolei w tę jednodniową wprawdzie, ale pełną osobliwości wycieczkę, by wreszcie w Europie uwierzono w istnienie nadzwyczajnego dzieła.”
Mimo to zaprojektowane przez Malinowskiego arcydzieło inżynierii budowlanej istnieje nadal, a jego znaczenie daleko wykraczało poza zbudowanie czegoś – z pozoru - niemożliwego do zbudowania. Budowa kolei przecinającej Andy spowodowała, że powstała możliwa do pokonania droga lądowa łącząca wybrzeża Pacyfiku i Atlantyku. To jak ważne było to przedsięwzięcie podkreślał inny zasłużony dla Peru Polak, inż. Władysław Kluger, który pisał: „koszty kolei są niczym wobec wielkiego jej znaczenia pod względem handlowym, rolniczym i cywilizacyjnym. Łączy ona za pośrednictwem dopływów Amazonki dwa oceany, otwiera bramy do bogactw rolniczych i górniczych Montanii, oświetla promieniem cywilizacji dzikie jary i knieje And.”
Malinowski zmarł w Limie w 1899 roku. Był profesorem oraz dziekanem jednego z wydziałów na uniwersytecie w Limie. Budową kolei transandyjskiej Malinowski na stałe zapisał się w historii Peru i w historii światowej inżynierii. Zasłużył także na stałe miejsce w panteonie polskich budowniczych.
Warto wspomnieć, że nie jest on jedynym Polakiem, którego w Peru dobrze wspominają. Państwo to w XIX wieku gościło sporą grupę polskich inżynierów, którzy w większości trafili tam na skutek nieudanych powstań narodowych. Doczekali się nawet zbiorowego pomnika.
Tomasz Borejza