Saabye Christensen: bohater "Magnesu" to anachroniczny błazen

- Często piszę o postaciach, które z jednej strony chcą być częścią jakiegoś ruchu, bytu społecznego, ale z drugiej strony mają też w sobie pragnienie, by być kimś, kto stoi osobno, kto reprezentuje tylko samego siebie. Czasem te dwa stanowiska do pewnego stopnia można pogodzić - mówił w Dwójce norweski pisarz.

Lars Saabye Christensen

Foto: Łukasz Saturczak

Sasha Marianna Salzmann: proza to dla mnie przygoda

W Polsce właśnie ukazała się najnowsza powieść Larsa Saabye Christensena - "Magnes". To historia mężczyzny i kobiety, którzy próbują za wszelką cenę być razem, choć, jak się wydaje, nic ich nie łączy poza zamiłowaniem do sztuk wizualnych. Jokum jest wycofanym i melancholijnym fotografem, a Synne historyczką sztuki, specjalizującą się w twórczości Edwarda Hoppera, uwielbiającą sławę i blask wielkiego świata. Poznali się na studiach w latach 70. XX wieku i od początku zdają sobie sprawę, że są jak bieguny tytułowego magnesu.

- To specyficzna powieść. Z jej napisaniem męczyłem się przez bodaj 3 lata, aczkolwiek sprawiało mi to też dosyć dużo przyjemności. Początkowo zamysł był taki, by napisać coś prostego: zwykłą opowieść o miłości, ale potem powieść wyrwała się trochę spod kontroli, na dobrą sprawę przejęła nade mną kontrolę. Tutaj mamy do czynienia z samym tytułem. Czemu właśnie "Magnes"? Ponieważ czesto jest tak, że jednak opowieść przyciąga do siebie inne bądź to żarty, bądź anegdoty, bądź opowieści o jeszcze innej formie. Jako pisarz lubię taką sytuację, kiedy właśnie opowieść mnie zalewa - tłumaczył autor.

Jaki zabieg artystyczny sprawił, że Lars Saabye Christensen pisząc "Magnes" czuł się wolny? O tym w nagraniu audycji.

***

Rozmawiał: Bartosz Panek

Gość: Lars Saabye Christensen (pisarz)

Data emisji: 29.10.2018

Godzina emisji: 16.30

Materiał został wyemitowany w audycji Wybieram Dwójkę. Rozmowę tłumaczył Bartosz Krajka.

pg/mko