Te słowa z tekstu "Na śmierć Stanisława Moniuszki" z 1872 znalazły się we wstępie Marii Pomianowskiej do tej płyty i są doskonale dobrane, bo muzyka na tej płycie płonie, budzi, aż lutnie chwycili w dłonie młodzi muzycy z Polski i ze świata, aby muzyka tego kompozytora zabrzmiała zupełnie w nowy sposób.
A korzysta Maria Pomianowska - autorka koncepcji i opracowań Moniuszkowskich tematów - zaiste z niezwykle bogatego, różnorodnego barwowo i kulturowo instrumentarium! Z odwagą i bez granic.
Stanisław Moniuszko, nasz narodowy kompozytor, zasłużył na swój rok, który powoli się kończy, i liczne wydarzenia, jakie są z nim związane. Efektów było ogromnie dużo. Są i były przedstawienia operowe, nowe wizje sceniczne, nowe głosy, pozycje książkowe, analizy muzykologiczne. Ale niewątpliwie najnowsza płyta Marii Pomianowskiej Moniuszko z 1000 i jednej nocy jest wydarzeniem. Nie pierwsza to płyta Marii Pomianowskiej inspirowana muzyką wybranego kompozytora. Sama Pomianowska, autorka aranżacji i kompozytorka jest postacią nietuzinkową, niecodzienną, wyjątkową na scenie polskiej i scenie muzyki świata. Znam wiele lat tę artystkę, dzisiaj doktor habilitowaną Krakowskiej Akademii Muzycznej, a jej dokonania obserwuję z wielkim zainteresowaniem. Są tak rozległe, że trudno je zmierzyć.
Maria Pomianowska zaczynała jako wiolonczelistka, absolwentka Warszawskiej Akademii Muzycznej im. F. Chopina. Szybko wyjechała na wschód, do Indii. Tam spędziła dłuższy czas, studiując grę na sarangi u wybitnych sarangistów. W efekcie tych starań zaistniał w Polsce pierwszy zespół grający muzykę indyjską Raga Sangit, nagrywający w Polskim Radiu 1988. Sztuka gry na tym specyficznym instrumencie (technika paznokciowa) to był tylko początek. We wczesnych latach 90. Pomianowska staje się pierwszą artystką wirtuozką, grającą na zrekonstruowanych instrumentach muzycznych z polskiej historii - suce biłgorajskiej, fideli płockiej i suce mieleckiej. Instrumenty te na podstawie zachowanej ikonografii i badań prof. Ewy Dahlig zrekonstruował Andrzej Kuczkowski, zmarły kilka lat temu lutnik warszawski. Udoskonalił je, tworząc na zamówienie Marii Pomianowskiej doskonale brzmiące instrumenty koncertowe. Maria Pomianowska wyniosła je w świat, stając się ich propagatorką w niezliczonych miejscach i salach koncertowych.
Te swobodne muzyczne baśniowe opowieści pokazują, czym może być świat Moniuszki w wieku XXI - wspólnotą w różnorodności. Że taką wspólnotę daje muzyka, w której kresowa ukraińska dumka przeplata się ze śpiewem minaretu, kujawiak na harmonijce ustnej współbrzmi z improwizacją wokalną z Orientu.
Zaczęła szczególnie często sięgać do polskiej muzyki tradycyjnej. Bo wtedy muzyczny świat Marii zaczął się kręcić wokół mazurka, polskiego idiomu. Te trzy instrumenty kolanowe - suka biłgorajska, suka mielecka i fidel płocka to instrumenty ważne w polskiej tradycji ludowej, na których gra się unikatową techniką paznokciową, tak jak na indyjskim sarangi. Pierwsze mazurki z użyciem tych rekonstruowanych instrumentów zaczęły powstawać wraz ze stworzonym przez Marię Zespołem Polskim. Fascynował Pomianowską Chopin i jego mazurki, szczególnie te oberkowe. Z tej fascynacji powstały dwie płyty - U źródeł muzyki Chopina i Chopin na pięciu kontynentach, obie całkowicie odmienne. Maria Pomianowska nie ogranicza się w nich do prostych odtworzeń muzyki ludowej, stale rozwija swoje poszukiwania, zwłaszcza sztukę improwizacji, tak istotną w muzyce ludowej, głównie mazurkowej. Szuka też nowych brzmień, eksperymentuje, wyszukuje coraz to nowe instrumenty już nie tylko z Polski, korzystając z licznych międzynarodowych kontaktów.
Maria Pomianowska poszukiwania te rozwinęła bardzo szeroko, stworzyła projekty prawdziwie krzyżujące kultury (jest dyrektorem artystycznym warszawskiego festiwalu Skrzyżowanie Kultur) i promujące polską muzykę tradycyjną poza granicami kraju. Z muzykami m.in. z Senegalu, Maroka, Indii, Iranu, Korei. Ale najnowsza płyta - Moniuszko z tysiąca i jednej nocy zaskoczyła mnie, bo choć idea nawiązuje do płyty Chopin na pięciu kontynentach, to jednak brzmi odmiennie, nie powiela pomysłów muzycznych, a pokazuje muzykę Stanisława Moniuszki w nowym brzmieniu i barwach instrumentalnych, przede wszystkim ze Wschodu, Bliskiego i Dalekiego, a nawet Afryki.
Moniuszkę interesowała muzyka ludowa. Można wspomnieć motyw ludowy opery Halka, Śpiewniki domowe, a także tańce narodowe, które wplatał w swoje opery. Dla niego, jak dla wielu kompozytorów romantyzmu, muzyka ludowa stanowiła odkrycie i źródło zainteresowań.
Czy sam Moniuszko cieszyłby się z takich brzmień, jakie zaproponowała jego muzyce Maria Pomianowska? My, jego późni słuchacze, na pewno tak, bo jest to muzyka barwna, żywa, nie pozostawiająca słuchacza obojętnym. Wciąga do tego kolorowego melodyczno-brzmieniowego świata. A korzysta Maria Pomianowska - autorka koncepcji i opracowań Moniuszkowskich tematów - zaiste z niezwykle bogatego, różnorodnego barwowo i kulturowo instrumentarium! Z odwagą i bez granic. Z Polski suka biłgorajska, fidel płocka, suka mielecka, suka basowa. Z Kazachstanu kobyz uważana za najstarszy instrument smyczkowy świata. Indyjska sarangi, chińska er-hu - to wszystko instrumenty smyczkowe, ale o różnych brzmieniach. Jest cała grupa instrumentów rodziny strunowych szarpanych. Lutnie: saz - turecka, znana w całej Azji Mniejszej, ngoni z Afryki i phipa z Chin, japońska koto - rodzaj cytry, i afrykańska kora, harfa z tykwy. Są też polskie cymbały, znane też w Chinach i Iranie. Wśród instrumentów dętych: piszczałki, znowu z różnych stron świata - szałamaja i piszczałka beskidzka - z Polski, kaval z Bałkanów, ormiański duduk, dizi z Chin, róg alpejski, ney z Iranu. No i cała grupa instrumentów perkusyjnych, z Hiszpanii, Bliskiego Wschodu, Indii, nawet jest indonezyjski gamelan, czyli zestaw instrumentów. Wielka orkiestra złożona z wybitnych instrumentalistów i zaproszeni goście, łącznie dwadzieścia pięcioro wykonawców, na czele z Marią Pomianowską.
Wśród wokalistów są Grażyna Auguścik, Natalia Kovalenko, Gwidon Cybulski i Aleksander Ładysz. Wśród gości ze świata: Noumassan Dembele na balafonie i korze, Dariush Rasouli na flecie ney, Shahee Parvez na sarangi, Fei Jenron na phipie. I duża grupa młodych instrumentalistów, studentów i absolwentów Marii Pomianowskiej. Bo dochowała się już na krakowskiej akademii sporej grupy wychowanków dojrzałych do takiego muzykowania. Muzykowania wielobarwnego, na wielu instrumentach, wielokulturowego.
Te swobodne muzyczne baśniowe opowieści pokazują, czym może być świat Moniuszki w wieku XXI - wspólnotą w różnorodności. Że taką wspólnotę daje muzyka, w której kresowa ukraińska dumka przeplata się ze śpiewem minaretu, kujawiak na harmonijce ustnej współbrzmi z improwizacją wokalną z Orientu. Na płycie brzmią same Moniuszkowskie przeboje pieśniowe w wersjach przede wszystkim instrumentalnych, grane przez mistrzów (np. Pieśń wieczorna). Jest radość i zabawa, jest nieco melancholii. Nagle znajdujemy się w świecie jodlerów, brzmi róg alpejski, trąbka, to zabawa gdzieś w miasteczku, na krańcach Cesarstwa Austro-Węgierskiego (Swaty). Tryskają energią Prząśniczki ze śpiewem Gwidona Cybulskiego, zachwycają wokalizy Grażyny Auguścik i Natalii Kovalenko. No i zakończenie zaskakujące dosłownością, zamierzoną, to klamra przypominająca, że to muzyka Moniuszki jest tematem głównym albumu, brzmi świetny bas Aleksandra Ładysza. Po prostu Ten zegar stary, a wciąż brzmiący świeżo i oryginalnie, "kuranty tnie jak z nut". Płyta pięknie wydana, a Moniuszkę na okładce ubrał w turban Andrzej Pągowski.
„Moniuszko z 1000 i jednej nocy”
Maria Pomianowska i Przyjaciele
Soliton 2019
Ocena: 5/5
Maria Baliszewska
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.