Zdzisław Marczuk, skrzypek i pedagog z Zakalinek (Podlasie) zdobył w roku 2020 Basztę w kategorii instrumentalistów. To nie pierwsza nagroda pana Zdzisława na kazimierskim festiwalu, wcześniej to wyróżnienie otrzymał w latach: 1995 i 1999. Zdzisław Marczuk to samouk, gra także na bębenku i harmonii, śpiewa. Znany jest z propagowania tradycji muzycznych Podlasia. Na Festiwal Kapel i Śpiewaków z chęcią przywozi swoich uczniów. Za działalność edukacyjną i promowanie rodzimej kultury, Marczuk otrzymał w 1998 roku Nagrodę im. Oskara Kolberga.
- Takiego roku jak ten rok, a od wielu lat przyjeżdżam do Kazimierza, to jeszcze nie było – mówił Zdzisław Marczuk podczas pandemicznej edycji Festiwalu w 2020. – Nieraz starałem się policzyć swoich uczniów… ale zawsze liczyłem, zapominałem, to znów sobie przypomniałem… Ze trzydziestu ich było. Zacząłem od własnych synów, potem sąsiadów, nazwałem to Kapela Sąsiedzka, potem była druga kapela… No, nie wiem, ile dokładnie ich było. Teraz wnuczkę uczę. Może byłaby przyjechała, ale ten wirus przeszkodził. Bo to nie było szykowane. Wpierw było powiedziane, że nie będzie Festiwalu. A potem powiedziano, że będzie. To trzeba było szykować coś. To napisałem trzy utwory, bo dużo komponuję sam, żeby nie powtarzać. Te melodie, co je dziś grałem, to wszystko moje. A, wirus? Ja tam się nie boję. To choroba, jak grypa. Dawniej matka mi opowiadała, różne choroby poprzychodziły, odeszły. To i to odejdzie. Ludzie chorowali, umierali, umierać będą. Tak samo i to.
Zdzisław Marczuk nie ma czasu, by codziennie ćwiczyć na skrzypcach. Pomaga synowi w gospodarstwie, ma pięć zespołów śpiewaczych – „dużo roboty”, jak mówił. Pochwalony za technikę gry, śmieje się: „Ja zawsze zagram trochę inaczej, żeby się nie nudziło”. Pasją do muzykowania zaraził się od ojca, od którego również nauczył się pierwszych melodii. Dlaczego na kazimierskim festiwalu zaprezentował własne utwory?
- Zawsze mówią, żeby nie powtarzać. To ja staram się nie powtarzać. A skąd brać nowe utwory? Przecież one z nieba nie spadają, na drzewie nie rosną. Tylko ludzie układają. To co, ja nie mogę ułożyć? Nie mogę powiedzieć, ile polek i oberków ułożyłem. A układam też piesni dla zespołów. O, dla papieża ułożyłem. Przeważnie, jak rano wstanę, trochę głowa wypoczęta, jakaś nachodzi mnie melodia, to wezmę skrzypce, wezmę magnetofon, nagram, żeby nie zapomnieć. Potem w nuty zapiszę, bo nuty znam.
Zdzisław Marczuk, poza nauką gry, zajmuje się obecnie budową własnych skrzypiec. Inspiruje się tym, co znajdzie w internecie, szuka porządnego drzewa, które jeszcze przed obróbką „musi mieć glos”, by dobrze brzmiało.
- Podglądam w internecie, coś się dowiem zawsze. A poza tym, to trzeba samemu myśleć. A ja lubię dłubać.
Łukasz Murzański z Bańskiej Niżnej (Podhale), na zeszłorocznym Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych grał m.in. na złóbcokach.
- Jedyna okazja, żeby zagrać na złóbcokach to, jak nie występ, to właśnie takie przeglądy – mówił podhalański laureat Baszty – Mozna się pokazać. Bo racej to jest taki instrument nie bardzo się nadający, żeby zagrać z basami i gęślami, bo mają mniejse pudło i są cichse. A i dźwięk nie wsyćka lubią. A ja bardzo lubię! Tym bardziej, ze mi to zrobił przyjaciel, Kalata Andrzej ze Suchego. I tak jakoś wysło. Tak naprawdę drugi raz jastem na konkursie jakimś, co gram na tych złóbcokach.
Łukasz Murzański nauczył się grać „chałupniczo”, podstawy techniki pokazywał mu chrzestny, później słuchał nagrań, grał z kolegami.
- Głównie interesowała mnie muzyka góralska, nasa. Posedłek do średniej skoły, do budowlanki, tam było dużo kolegów muzykantów. Zacyn jeden z drugim grać i chyba mi to najgorzej nie wychodziło, bo mnie brali ku sobie. Trzeba to lubieć. Dziśka to nie jest taki towar na sprzedaż. Sycka się przykładają do insej muzyki, nie do góralskiej.
Murzański ceni muzykantów i prymistów ze starszego pokolenia. Wśród swoich autorytetów wymieniał m.in. Władysława Trebunię-Tutkę i Jana Karpiela-Bułecki.
- Jak posedłek do szkoły średniej w Zakopanem, to dla mnie był duzy przeskok, bo chłopy grali fajnie, ale nie było takiego rzozu, jak w kościeliscańskiej muzyce Karpieli – mówił Łukasz Murzański. – Staram się wracać właśnie do tych starsych. Nagrania są powszechne, słucham też Stanisława Nędzy-Chotarskiego, Dziadońki – Bronisławy Koniecznej. Nie chodzi o to, żeby kopiować, ale by ucyć się od najlepsych.
Łukaszowi Murzańskiemu zależy, by „zagrać dobrze po góralsku”. Zauważa też, że niełatwo jest grać tylko nuty podhalańskie. Przynajmniej zarobkowo. Publika wymaga zróżnicowanego repertuaru, dlatego zarabiający na folklorze i muzyce ludowej czerpią z całego łuku Karpat.
Pozostaliśmy jeszcze na Podhalu, by przypomnieć kapelę Władysława Trebuni-Tutki z braćmi oraz zaprosić do wysłuchania podcastów „Muzyka Skalnego Podhala wg Krzysztofa Trebuni-Tutki”.
***
Tytuł audycji: Kiermasz pod kogutkiem
Prowadził: Kuba Borysiak
Data emisji: 21.08.2021
Godzina emisji: 5.05