6 kwietnia 1994 roku samolot wiozący rwandyjskiego prezydenta Juvénal Habyarimana został zestrzelony w Kigali, do dziś nie udało się ustalić sprawców zamachu. Jeszcze tej samej nocy na ulice wyszli ludzie uzbrojeni w maczety, którzy zaczęli mordować swoich sąsiadów. Większość morderców była z plemienia Hutu, większość ofiar - blisko milion - należała do plemienia Tutsi. Przez trzy miesiące w miastach i na prowincji, na polach i bagnach trwało szaleństwo przemocy na skalę nie spotykaną od czasu II wojny światowej. Kres trzymiesięcznemu ludobójstwu położyła ofensywa wojsk Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego pod dowództwem przyszłego prezydenta kraju, Paula Kagame. Władzę w kraju objęli Tutsi. Blisko milion osób, w tym sprawcy masakr uciekło za granicę. Rozpoczęła się fala mordów odwetowych dokonywanych przy współudziale lub bezczynności nowych władz.
Czy możemy mówić o pojednaniu? - Na poziomie społecznym 95 procent uwagi skierowanej jest na pojednanie. To jest robione dwutorowo poprzez powroty do tematu ludobójstwa, zawsze jednak jednostronnie wskazując, że w 1994 roku miało miejsce ludobójstwo Tutsi, nie mówi się w zasadzie nigdy ludobójstwo w Rwandzie. Hutu to sprawcy, to jest linia polityki pamięci. Zmarli Tutsi upamiętniani są jako ofiary, ci, którzy przeżyli, mają zapewnioną pomoc prawną, lekarską - wylicza gość Dariusza Rosiaka.
Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".
Społeczeństwo Rwandy składa się w 70 procent z Hutu, którzy byli ofiarami masakr odwetowych, stabilizację w kraju politycy starają się zapewnić poprzez rozwój kraju odczuwalny przez każdą z grup etnicznych. - Gdy prezydent daje krowę danej wsi, każda z grup zamieszkujących wieś musi ją dostać. Polityka rozwoju zapełnia bezpieczeństwo społeczne, bo obie grupy są usatysfakcjonowane. Wszystkie dzieci chodzą do szkoły, edukacja jest powszechna, wszyscy mają dostęp do opieki zdrowotnej. Coraz więcej Hutu jest dopuszczanych do kwestii politycznych, ale polityka pamięci wciąż jest jednostronna - podkreśla gość "Raportu o stanie świata". Jak dodaje nie mówi się także co było przed ludobójstwem, jak wychowano pokolenie, które do tego doprowadziło, ani co było po tragicznych trzech miesiącach roku 1994.
Mimo, że edukacja jest powszechna nauczanie historii w naszym rozumieniu prawie nie istnieje. - Podręcznik do historii wydano dopiero w 2012 roku. Lekcje historii to częściej nauka tolerancji, prowadzone były w jej ramach również warsztaty rozwoju osobistego, dialogu kulturowego, to li wszystko to europejskie sposoby zarządzania konfliktem - mówi Małgorzata Wosińska.
W audycji mówiliśmy także:
- o wyborach prezydenckich w Afganistanie. Jak opanować przemoc w tym kraju?
- o zmianach we francuskiej polityce. Po fatalnych dla socjalistów wynikach wyborów lokalnych prezydent Hollande chwyta się ostatniej deski ratunku.
- o połowach wielorybów. Japonia nie ma prawa polować na nie. Dlaczego tak bardzo zależy jej na mięsie tych ssaków?
"Raport o stanie świata" na antenie Trójki w sobotę od godz. 14.05 do 15.00.
(gs)