"Fly Bird, Fly" - o węgierskim ruchu Domów Tańca oczami brytyjskiego dziennikarza

Ostatnia aktualizacja: 23.10.2020 18:28
Vołosi i Felix Lajko, po czym zespół Muzsikás dźwiękami inspirowanymi węgierską muzyką tradycyjną okrasili piątkowe „Źródła”. To właśnie teraz na Węgrzech powinny odbywać się targi world music – WOMEX, które w tym roku przyjęły formułę online. W tej też formule ma premierę film dokumentalny „Fly Bird, Fly – The Hungarian Dance House Story” – opowieść o historii ruchu Táncház na Węgrzech. Mateusz Dobrowolski rozmawiał z reżyserem filmu – brytyjskim dziennikarzem – Simonem Broughtonem.
Audio
  • rozmowa z Simonem Broughtonem - reżyserem filmu "Fly Bird, Fly" o węgierskich domach tańca (Dwójka/Źródła)
fragment plakatu filmu o ruchu Domów Tańca na Węgrzech Fly, Bird, Fly , reż. Simon Broughton
fragment plakatu filmu o ruchu Domów Tańca na Węgrzech "Fly, Bird, Fly" , reż. Simon BroughtonFoto: Simon Broughton

Historia, muzyka i polityka przeplatają się w filmie, ukazując rozwój ruchu od jego początków we wczesnych latach 70. po współczesność. Zdjęcia do filmu – poza Budapesztem czy transylwańskimi wioskami – kręcono również w Warszawie. To nie przypadek, zważywszy na fakt, jak duży wpływ miały węgierskie Domy Tańca na polską scenę in crudo.

– Latem 1978 r. jechałem przez kontynentalną Europę do Grecji. Wtedy nie miałem pojęcia o istnieniu węgierskich Domów Tańca – wyznał reżyser „Fly Bird, Fly” – Jestem wielkim fanem Beli Bartoka, chciałem poznać jego rodzime strony, byłem ciekaw, co pozostało po muzyce, która go inspirowała. Przypadkiem, chyba dlatego, że to było wtedy bardzo modne, ktoś zaprosił mnie na wieczorny Táncház. Bawiłem się wspaniale! Chyba wtedy, podczas pierwszego wieczoru w Budapeszcie poznałem Mártę Sebestyén i zespół Muzsikás.

Węgierski zespół Muzikas Węgierski zespół Muzikas

Táncház to prawdziwy unikat! Budowany oddolnie ruch kulturalno-społeczny, alternatywny wobec głównego obiegu. Choć nie było to intencją jego organizatorów, stał się siłą opozycyjną i odegrał pewną rolę w zmianie reżimu. Simon Broughton

Pobyt na Węgrzech wywarł na Simonie Broughtonie duże wrażenie. Od tego czasu dziennikarz przyjeżdża na Węgry systematycznie, od czterdziestu lat obserwując różne etapy rozwoju Domów Tańca. Z upływem czasu dotarła do niego unikalność tego ruchu na Węgrzech. Odwiedził w tym okresie Czechosłowację, Bułgarię czy Rumunię. W żadnym z tych krajów nie powstało nic podobnego.

– Táncház to był prawdziwy unikat! Budowany oddolnie ruch kulturalno-społeczny, alternatywny wobec głównego obiegu – powiedział zachwycony Simon Broughton, po czym zauważył – Choć nie było to intencją jego organizatorów, stał się siłą opozycyjną i odegrał pewną rolę w zmianie reżimu. To jeden z wątków, które chciałem przedstawić w filmie.

Kolejnym z motywów filmu jest wielokulturowość węgierskich Domów Tańca. Nie grano w nich jedynie węgierskiej muzyki, a znajdowano miejsce dla bałkańskiej, romskiej, rumuńskiej i wiele innych.

Ruch Táncház wciąż rośnie w siłę, także po zmianie ustroju politycznego – odbywający się co roku od lat 80. festiwal táncházowy w Budapeszcie gromadzi obecnie kilkanaście tysięcy uczestników. Ciągle też ulega przeobrażeniom. Obecnie Táncház znajdziemy głównie w niezależnych pubach Budapesztu, choć kiedyś jego uczestnicy spotykali się głównie w domach kultury. W telewizji węgierskiej już prawie dekadę możemy oglądać „Leć, pawiu, leć” – talent show poświęcony rodzimemu folklorowi.

Ruch Domów Tańca jest ważny przypomina bowiem o znaczeniu tradycyjnych wartości w kulturze. W obliczu postępujących kryzysów, które być może zmuszą nas do zmiany stylu życia, będą to wartości, do których musimy powrócić. Simon Broughton

Wesele w Szeku - niegdysiejszej mekki folklorystów i twórców Domów Tańca na Węgrzech Wesele w Szeku - niegdysiejszej mekce folklorystów i twórców Domów Tańca na Węgrzech

Podczas kręcenia filmu Simona Broughtona rozczarował wyjazd do Széku – transylwańskiej wioski, która przez archaiczną muzykę była swoistą mekką twórców Domów Tańca. Ekipa „Fly, Bird, Fly” nie mogła trafić lepiej – w Széku akurat odbywało się tradycyjne wesele. Jednak filmowcom nie dane było wysłuchać muzyki, która niegdyś przyciągała rzesze folklorystów – wesele rozbrzmiewało głównie współczesnymi rumuńskimi hitami. Jednocześnie zwracając uwagę na to, że na weselu nie zabrakło tradycyjnych strojów i obrzędów, Broughton konstatował smutno: „Żywa tradycja odeszła”. Przywołuje to na myśl tezę Adama Struga z filmu „Agonia”, bo – podobnie jak w tamtym utworze – i tu myśl ta jest podana w wątpliwość.

– Na koniec filmu jeden z moich rozmówców, prowadzący Dom Dziedzictwa w Budapeszcie – archiwum tradycyjnej muzyki węgierskiej, zwraca uwagę, że ruch Domów Tańca jest ważny, przypomina bowiem o znaczeniu tradycyjnych wartości w kulturze. W obliczu postępujących kryzysów, które być może zmuszą nas do zmiany stylu życia, będą to wartości, do których musimy powrócić… Co ciekawe, kręciliśmy tę scenę przed wybuchem pandemii – dodał reżyser – ale wydarzenia tego roku sprawiły, że podsumowanie to wybrzmiewa jeszcze dosadniej, niż gdy zamykaliśmy film na początku 2020 roku.

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Piotr Kędziorek

Gość: w rozmowie z Mateuszem Dobrowolskim Simon Broughton (reżyser filmu "Fly, Bird, Fly")

Data emisji: 23.10.2020

Godzina emisji: 15.15

mg

Czytaj także

"Agonia". Bardzo współczesny film o muzyce tradycyjnej

Ostatnia aktualizacja: 09.10.2020 17:49
- Łatwo jest z takiego tematu zrobić film-skansen. Mam wrażenie, że udało nam się zrobić rzecz szalenie współczesną; że to nie jest skostniały język. Zabieramy widza w podróż, która ma rytm klipu; podróż, w czasie której zmieniamy regiony, spotykamy się  kolejnymi osobami, ale to wszystko ma bardzo dzisiejszy sznyt - mówił w audycji "Wybieram Dwójkę" Tomasz Knittel, reżyser filmu "Agonia".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Powiew Kielecczyzny na WOMEX

Ostatnia aktualizacja: 21.10.2020 18:30
Dziś rozpoczęły się targi muzyki świata WOMEX - pierwszy raz w wersji online. Jedyną polską reprezentacją na Womexie będzie zespół Tęgie Chłopy. Zagłębimy się zatem nieco w muzykę Kielecczyzny. Oprócz słynnych już artystów tego regionu jak Stanisław Witkowski czy Maria Gałka, w okolicach Opatowa wciąż można znaleźć innych wybitnych muzyków. Jednym z nich jest dość „ekscentryczny” outsider – akordeonista Edward Dziarmaga.
rozwiń zwiń