Halina Mikołajska urodziła się w 1925 roku w Krakowie. Jej rodzina bardzo szybko przeniosła się do Warszawy, gdzie przyszła artystka spędziła wczesną młodość. Dopiero w 1940 roku Mikołajscy powrócili do Krakowa.
114:11 2025_03_22 15_00_06_PR2_Dwójka_na_miejscu.mp3 Halina Mikołajska - wspomnienie w 100. rocznicę urodzin (Dwójka na miejscu)
- W gruncie rzeczy to właśnie Kraków Halinę Mikołajską ukształtował. Wiadomo, że brała udział w pracach podziemnego teatru Andrzeja Mularczyka i to były zapewne jej pierwsze teatralne wtajemniczenia. Była osobą obdarzoną kilkoma talentami artystycznymi: chciała śpiewać, była aktorką, ale także miała dyspozycje do tego, by być człowiekiem pióra. Ona z całą pewnością istniała po to, żeby być artystką - podkreślił historyk teatru Tomasz Mościcki.
Czytaj też:
Być jak Helena Modrzejewska
Od samego początku pragnęła być aktorką. Wkrótce po wyzwoleniu Krakowa spod okupacji niemieckiej, zaczęło w tym mieście organizować się życie artystyczne. Już w 1946 roku powstała szkoła teatralna, w której edukację rozpoczęła Halina Mikołajska. Anegdota głosi, że idąc na egzamin mijała Cmentarz Rakowicki i nagrobek Heleny Modrzejewskiej. Zapytana przez komisję o to, jakie role chciałaby grać, odpowiedziała "takie jak Helena Modrzejewska".
- Zjednało jej to w komisji jakiś szacunek. Ale myślę, że to wcale nie było głupie, tylko była to intuicja i wielkie przeczucie. Sądzę, że gdyby Modrzejewska żyła w czasach Mikołajskiej, to prawdopodobnie to samo by grała - mówił krytyk teatralny.
Praca z legendami teatru
W krakowskim środowisku teatralnym miała kontakt z legendarnymi pedagogami i twórcami, takimi jak Władysław Woźnik, Jerzy Ronard Bujański, Maria Dulęba, Zofia Małynicz. Studiował z nią też Gustaw Holoubek.
- Halina Mikołajska miała szczęście do napotykania różnych, bardzo wybitnych osobistości świata teatru i nie tylko. Przez chwilę przecież był w Krakowie Juliusz Osterwa, Edmund Wierciński, który zatrudnił Mikołajską we Wrocławiu, gdy został tam dyrektorem. I Osterwa, i Wierciński – to były monumenty polskiego teatru w tamtych czasach. A gdy przyjechała do Warszawa – Erwin Axer, Aleksander Bardini, Jerzy Kreczmar, Kazimierz Dejmek, Maciej Prus – pracowała z największymi - zwrócił uwagę Janusz Majcherek, dyrektor Teatru Polskiego im. A. Szyfmana w Warszawie.
Wielki debiut i nagana za spóźnialstwo
Zadebiutowała w Krakowie rolą Eurydyki w "Orfeuszu" w reżyserii Władysława Woźnika. Zagrała w "Otellu" Williama Szekspira, "Maskaradzie" Jarosława Iwaszkiewicza i "Trzech siostrach" Antona Czechowa. W 1949 roku wystąpiła w Teatrze Kameralnym we Wrocławiu w roli Ruth w "Niemcach" Leona Kruczkowskiego. Chętnie obsadzano ją w rolach posągowych, starszych pań. Grała m.in. tytułową Matkę w dramacie Wyspiańskiego, Gunhildę w "Janie Gabrielu Borkmanie" Ibsena (reż. Bardini) czy Różę w "Cudzoziemce" Marii Kuncewiczowej (reż. Kulczyński).
- Ona była liryczką. Kiedy zadebiutowała w 1946 rolą Eurydyki w "Orfeuszu", od razu zwróciła na siebie uwagę liryzmem, ale i warunkami zewnętrznymi. Bo trzeba przypomnieć jak ona wyglądała: to była niesłychanie piękna osoba, ale nie miała w sobie nic z seksbomby. Imponowała tym, że przez tę urodę emanowała mądrość, inteligencja. To była uroda posągowa, Była niesłychanie wszechstronna: liryczka, ale też aktorka stricte dramatyczna. Była także tragiczką, bo miała w swoim dorobku Antygonę - wyliczał Tomasz Mościcki.
Mimo wielu zalet, jej ogromną wadą było spóźnialstwo. To właśnie z tego powodu Kazimierz Dejmek zwolnił ją ze swojego teatru. Notorycznie spóźniała się na próby teatralne; jak podkreślała w wywiadach "jest to chyba kalectwo, bo ja nie chcę się spóźniać".
Heroiczna postawa i działalność polityczna
W latach 70. Halina Mikołajska mocno zaangażowała się w działalność polityczną. Była jedną z sygnatariuszek Memoriału 59 i członkiem Komitetu Obrony Robotników. W środowisku aktorskim, ale i nie tylko, budziła podziw swoją bezkompromisową postawą. "Myślę, że ona była chodzącym wyrzutem sumienia naszego środowiska" - wspominał kiedyś Andrzej Łapicki.
Skutki zaangażowania się aktorki w działalność opozycyjną były wyjątkowo bolesne. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa nachodzili ją, grozili śmiercią, zachowując się przy tym bardzo agresywnie. Jedną z konsekwencji było nawet internowanie Haliny Mikołajskiej. - Dejmek, który zwolnił ją z Teatru Narodowego za spóźnienia, w tym bardzo trudnym dla niej momencie, czyli w 1982 roku, kiedy została internowana, doprowadził do zwolnienia jest z tego internowania i zatrudnił ją w Teatrze Polskim, co skończyło się z jedną z najsłynniejszych premier, czyli "Wyzwolenie" Wyspiańskiego - wspominał Janusz Majcherek.
- Możecie sobie wyobrazić, co działo się w tak zwanej teatralnej Warszawie - kontynuował historyk teatru. - Wieść o tym, że Mikołajska zagra w "Wyzwoleniu" u Dejmka, czyli legenda spotka się z legendą, jeszcze w takich okolicznościach politycznych, powodowała, że na długo przed premierą buzowało w Warszawie. Premiera 15 lipca 1982, teatr wypełniony po sufit, bo wszyscy chcieli tę Mikołajską ufetować. Kiedy weszła, to, co się działo na widowni, jest nie do opisania. Podobno z wrażenia zapomniała tekstu i tylko coś tam mówiła własnymi słowami w tym huczącym teatrze, owacyjnie ją witającym.
Halina Mikołajska - "narodowy sztandar"
Mimo entuzjazmu publiczności, dla Haliny Mikołajskiej była to sytuacja dramatyczna. Artystka nie chciała być wielbiona za swoją postawę polityczną, tylko za kunszt aktorski. - Niedługo potem napisała obszerny tekst, przejmujący i osobisty. Ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest przedmiotem pewnego kultu z powodów niekoniecznie artystycznych, tylko ze względu na postawę, która była imponująca. Ale pisze w tym tekście, że chciałaby jednak być nade wszystko aktorką, a nie biało-czerwoną flagą zwisającą ze sceny - wyjaśnił gość Dwójki.
Ostatni raz na deskach teatru pojawiła się 21 października 1982 roku, grając Marię Schwartz w "Terrorystach" Iredyńskiego. Po tej roli zeszła ze sceny. - Myślę, że ten jej tryumfalny powrót na scenę był paradoksalnie jej straszliwą, niezawinioną klęską artystyczną. To jest podwójna tragedia tej wielkiej, wspaniałej artystki, która zamieniła się wbrew swojej woli w ten narodowy sztandar - mówił Tomasz Mościcki.
Goście Dwójki zwrócili uwagę również na niebywałe wyczucie formy teatralnej. Brawurowo wcielała się w postacie z monodramów, przeistaczając się z jednej postaci w drugą. Doskonałym przykładem jest chociażby jej rola w spektaklu "Dobry człowiek z Seczuanu", gdzie zagrała zarówno rolę żeńską, jak i męską. - To jest ten przykład aktora, który teatr ma w sobie, a nie siebie w teatrze.
***
Tytuł audycji: Dwójka na miejscu
Prowadzenie: Aldona Łaniewska-Wołłk i Monika Pilch
Goście: Tomasz Mościcki (krytyk i historyk teatru), Janusz Majcherek (dyrektor Teatru Polskiego im. A. Szyfmana w Warszawie), Krzysztof Zanussi (reżyser), Marta Lipińska (aktorka), Joanna Szczepkowska (aktorka, publicystka), Joanna Krakowska (historyczka i teoretyczka teatru),
Data emisji: 22.03.2025
Godz. emisji: 15.00
am