Przed pięćdziesięciu laty Frans Brüggen, wówczas przede wszystkim grający na fletach prostych, należał do pierwszych artystów wykonujących muzykę barokową na instrumentach z epoki. - Dziś istnieją setki zespołów muzyki dawnej, dziesiątki kursów mistrzowskich; co rusz pojawiają się nowe autorytety i mody. Wtedy jednak kilku młodych artystów - m.in. Nikolaus Harnoncourt, Gustav Leonhardt i Frans Brüggen - rzuciło wyzwanie całemu światu muzycznemu - podkreślił w Dwójce klawesynista Władysław Kłosiewicz. - W latach 70. do Polski zaczęły docierać pierwsze czarne płyty z ich nagraniami. Słuchaliśmy ich po nocach z zapartym tchem i już wtedy wiedzieliśmy, że to coś więcej niż moda - dodał.
Niezwykły był już sam styl gry Brüggena. Nie tylko nobilitował on flety proste, lecz także całkowicie zredefiniował brzmienie fletów poprzecznych. - W latach 70. to były instrumenty "sportowe". Oczekiwano szybkiej, agresywnej gry i świdrującego dźwięku. Frans Brüggen przywrócił fletom zapomnianą elegancję. Jego spokojnego, delikatnego, ale też podszytego subtelnym napięciem dźwięku można było słuchać w nieskończoność - przypominał polski pionier wykonawstwa wokalnej muzyki baroku, Marcin Bornus-Szczyciński.
Ćwierć wieku temu znakomity muzyki dokonał jednak wolty w swojej karierze, tworząc z przyjaciółmi z 23 krajów świata legendarną już dziś Orkiestrę Osiemnastego Wieku. -To naturalne, że zaczął dyrygować. Repertuar fletowy jednak go trochę ograniczał, utrudniając wyrażanie niektórych uczuć czy budowanie pewnych struktur - wyjaśniła świetnie Państwu znana Ewa Obniska.
Z Orkiestrą XVIII wieku Brüggen pokazał światu, jak naprawdę brzmiały symfonie Haydna, Mozarta i Beethovena. - Nadzwyczajny spokój, którym emanował w muzyce barokowej, przeniósł wprost na klasycyzm. Między tymi dwiema epokami lubimy dziś widzieć zdecydowaną cezurę. Tymczasem przejście było płynne i łagodne. Frans Brüggen to pokazał - wyjaśnił Marcin Bornus-Szczyciński.
Wszyscy polscy przyjaciele Fransa Brüggena zgodzili się, że koncert w Filharmonii Narodowej w 1989 roku, podczas którego Orkiestra Osiemnastego Wieku wykonała Mszę h-moll Bacha, całkowicie odmienił polskie życie muzyczne, czyniąc z wykonawstwa historycznego równorzędnego partnera dla głównego nurtu filharmonicznego. A Władysław Kłosiewicz przyznał się nawet, że pamiętnego wieczora popłakał się ze szczęścia. - Po tamtym koncercie do hotelu pojechało z nami czterysta osób i do rana prowadziliśmy w pokojach i windach kursy mistrzowskie - wspominał ze wzruszeniem szef orkiestry Sieuwert Verster.
Polska kultura ma jeszcze jeden szczególny powód do wdzięczności holenderskiemu mistrzowi, o którym przypomniał dyrektor festiwalu "Chopin i jego Europa" Stanisław Leszczyński: - On pokazał nam, jak naprawdę powinny brzmieć utwory Fryderyka Chopina na fortepian i orkiestrę...
Zapraszamy do wysłuchania audycji wspomnieniowej o Fransie Brüggenie, którą przygotowały Magdalena Łoś oraz Klaudia Baranowska.
mm/bch