Bennink to wieloletni partner Mishy Mengelberga i Petera Brötzmanna, współzałożyciel słynnej orkiestry ICP (Instant Composers Pool), rewolucjonista perkusji, całkiem niezły malarz, rzeźbiarz i rysownik, prześmiewca, wywrotowiec i niespokojny duch. Choć kojarzony jest (i słusznie) głównie ze sceną muzyki free, znakomicie czuje się też w niemal wszystkich gatunkach konwencjonalnego jazzu, od dixielandu po bebop, co dokumentują choćby nagrania z Lee Konitzem czy pianistą boogie woogie, Little Williem Littlefieldem.
Artysta mówi: - Kiedy masz 71 lat, grób cię wzywa. Mnóstwo ludzi, których tak dobrze znałeś, już dawno odeszło. Doczekałem wieku, w którym nie ma miesiąca, kiedy nie byłbym na jakimś pogrzebie. Myślisz o śmierci, nie da się inaczej. I z pewnością wiążę się to z moją muzyką. Bo to ja gram. Ja, Han Bennink.
W "Rozmowach Improwizowanych" Bennink opowiadał o śmierci i graniu na podłodze, o rowerowych eskapadach na koncerty Charliego Parkera i epizodzie z "serową perkusją”, o osobliwej współpracy z Krzysztofem Pendereckim, odznaczeniu otrzymanym z rąk holenderskiej królowej i o tym, co robią muzycy jazzowi po godzinach.
Z artystą rozmawiali Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński.
bch