Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz to jeden z nestorów polskiego jazzu, który w kwietniu obchodził swoje 93. urodziny.
Rozmowę przeprowadził Tomasz Szachowski, a opracował Andrzej Zieliński.
16:41 2021_05_24 12_43_45_PR2_Zapiski_ze_wspolczesnosci.mp3 Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz opowiada o swoim przezwisku (Zapiski ze współczesności/Dwójka)
15:18 2021_05_25 12_44_36_PR2_Zapiski_ze_wspolczesnosci.mp3 Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz opowiada o początkach jazzowego środowiska w Polsce (Zapiski ze współczesności/Dwójka)
14:41 2021_05_26 12_45_46_PR2_Zapiski_ze_wspolczesnosci.mp3 Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz opowiada o zespole "Melomani" i studiach filmowych (Zapiski ze współczesności/Dwójka)
15:32 Zapiski ze współczesności 27.05.2021.mp3 Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz opowiada o studiach filmowych i tworzeniu muzyki do filmów (Zapiski ze współczesności/Dwójka)
10:54 2021_05_28 12_45_55_PR2_Zapiski_ze_wspolczesnosci.mp3 Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz opowiada o pracy nad muzyką do seriali i filmów (Zapiski ze współczesności/Dwójka)
Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz. Jego muzyka jest i będzie na zawsze
Jego działalność obejmuje nie tylko swing, ale również muzykę filmową. To on skomponował muzykę do słynnych filmów i seriali, takich jak "Stawka większa niż życie", "Alternatywy 4", "Janosik", "Czterdziestolatek" czy "Jak rozpętałem II wojnę światową".
W swoich wspomnieniach Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz powrócił do czasów II wojny światowej we Lwowie. Opowiedział m.in. o tym, dlaczego Niemców witano w tym mieście jak wybawicieli. Usłyszeliśmy też historię o pewnym lekarzu z Poznania, który rozpoczynał swoją karierę w zespole Melomani. Nie zabrakło też opowieści o pracy nad muzyką do filmów takich jak "Poszukiwany, poszukiwana" czy "Nie lubię poniedziałku".
Rytm i swing
Tak Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz wspominał na antenie Dwójki początki jazzu w Polsce. - W czasie okupacji niemieckiej poznałem pojęcie swingu i swingowania, co może się wydawać absolutnym paradoksem. Na mnie działała muzyka rytmiczna, poczułem jakiś element muzyczny, który do tej pory w utworach rozrywkowych nie istniał - podkreślił.
Jednym z pierwszych swingowych odkryć Jerzego "Dudusia" Matuszkiewicza był niemiecki kompozytor i pianista Peter Kreuder, którego repertuar był oparty na przeróbkach muzyki filmowej, operetek, arii operowych, tzw. muzyki salonowej. - Często zmieniał metrum z 3/4 na 4/4, grał to w rytmie fokstrota. Słuchałem jego płyt, okazało się, że tam jest coś więcej poza fortepianem, stanowi dodatkowy element rytmiczny, wtedy jeszcze nie używało się pojęcia "sekcja", ale było wiadomo, że składały się na nią: gitara, kontrabas i perkusja. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest to pierwszy stopień do wejścia w klimat muzyki jazzowej - wspominał kompozytor.
YMCA i Tyrmand
Po zakończeniu wojny w Krakowie było już grono młodych ludzi umiejących grać na różnych instrumentach, zainteresowanych muzyką rozrywkową zza oceanu. Wracający z zagranicy muzycy grający w orkiestrach wojskowych przywozili ze sobą zapasy płyt, zapisów nutowych, tzw. orkiestrówek. Nazwa "jazz" dopiero zaczynała się pojawiać. - Korzystaliśmy z uczestnictwa w takich amerykańskich organizacjach jak YMCA, która miała swoje siedziby w Krakowie, Warszawie, Łodzi. Tam można było słuchać nagrań płytowych i poznać ludzi, którzy nas zapoznawali z historią rozwoju tej muzyki - mówił saksofonista.
Pierwszy klub jazzowy w 1946 roku został założony w warszawskiej "Imce" przez Leopolda Tyrmanda, który był znakomitym literatem i wielkim znawcą muzyki jazzowej. Na jego wzór powstał taki sam klub w Krakowie w 1947 roku, a w Łodzi klub melomanów, nie jazzowy, ale zajmujący się szeroko pojętą muzyką rozrywkową. Wchodziliśmy w świat jazzu, to trwało do roku 1949.
Jazz w katakumbach i Melomani
W pewnym momencie władza zdecydowała o zamknięciu polskich oddziałów YMCA (instytucji wspieranej przez amerykański Departament Stanu), klubów jazzowych, zniszczono wszystkie materiały. Jazz stał się muzyką zabronioną, jednak nie do końca zdawano sobie sprawę, czym jest muzyka jazzowa. - Prowadziliśmy działania podziemne, od 1950 roku można mówić o jazzie katakumbowym. Spotykaliśmy się w mieszkaniach prywatnych w kilkuosobowych grupkach, co zdolniejszych muzyków, potrafiących się ze sobą dobrze porozumieć. Wtedy zaczął się rodzić zespół "Melomani", nazwa przylgnęła do nas dzięki miłośnikom naszej muzyki - mówił Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz.
Czytaj też:
Dodał również: - W pierwszym składzie był młodziutki pianista Andrzej Trzaskowski, na kontrabasie grał Witold Kujawski, na perkusji wybił się bardzo Witek Sobociński, z łódzkiego klubu Melomanów ściągnąłem Andrzeja Wojciechowskiego na trąbce, a z Poznania dojeżdżał do nas także młodziutki lekarz Krzysztof Trzciński. Młodzież bardzo nas lubiła, a myśmy się cieszyli, że mamy słuchaczy i wielbicieli. W latach 1951-52 ten zespół dojrzewał.
W 1954 roku w Krakowie miłośnicy takiej muzyki zorganizowali nieoficjalny festiwal jazzowy w czasie zaduszek. Tego dnia były zamknięte kina, teatry, muzycy grający w orkiestrach mieli wolne. Pocztą pantoflową wieść się rozniosła i z całego kraju na te dwa dni przyjechali różni artyści. Na krakowskim Salwatorze w szkole powszechnej została wynajęta duża sala gimnastyczna, według zapowiedzi miały być przeprowadzone próby spektaklu teatralno-muzycznego. Tam właśnie odbył się pierwszy nieoficjalny festiwal muzyki jazzowej w Polsce.
Festiwal jazzowy w Sopocie, czyli oficjalnie i międzynarodowo
Jak wspominał saksofonista, po śmierci Stalina cenzura nie działa już tak rygorystycznie, coraz więcej było jazzowych występów, a momentem kulminacyjnym był rok 1955. Wtedy Leopold Tyrmand zorganizował pierwsze koncerty firmowane przez Estradę Warszawską pod hasłem "Studio '55". - On objął kierownictwo artystyczne i właściwie decydował o programie, a konferansjerami byli Andrzej Łapicki i Edward Dziewoński. To był przełom, koncerty jazzowe pojawiały się już w całej Polsce, przyszedł czas na pierwszy oficjalny ogólnopolski festiwal jazzowy w Polsce - dodał gość Dwójki.
W komitecie organizacyjnym obok Tyrmanda znalazły się inne bardzo ważne osoby, m.in. Stefan Kisielewski, kompozytor i znawca muzyki. - Atmosfera na festiwalu była niesłychana, trudno to wyrazić słowami. Pochód nowoorleański ulicą Monte Cassino w Sopocie wszystkich muzyków wraz z publicznością zakończył się w wielkim baraku przy wejściu na molo. Młodzież starała się dostać do środka na różne sposoby, nawet milicja nie reagowała zbyt ostro, wnętrze było zapełnione ludźmi po brzegi - opowiadał kompozytor.
"Melomani" występowali jako pierwsi. - Otworzyliśmy festiwal, bo to my zainicjowaliśmy granie muzyki jazzowej w Polsce, potem występowały inne zespoły. Konferansjerem był Leopold Tyrmand, było mnóstwo emocji. Na drugi festiwal w 1957 roku w Sopocie przyjechały już sławy z zagranicy. Pierwszą z nich był Albert Nicholas - autentyczny nowoorleańczyk, klarnecista, starszy pan, który zaczynał grać m.in. z Louisem Armstrongiem. To było wielkie wydarzenie - podkreślił Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz.
***
Tytuł audycji: Zapiski ze współczesności
Gość: Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz (saksofonista, kompozytor, aranżer)
Data emisji: 24-28.05.2021
Godzina emisji: 12.45