Gdyby ktoś kazał mi zabrać na bezludną wyspę jedną płytę i jedną książkę, najprawdopodobniej zrezygnowałbym z wyjazdu.
Wiek: 30+;
Wzrost: wystarczający;
Waga: ma, ale nie używa;
Skąd pochodzi: z głębokiego Południa;
Co lubi: muzykę improwizowaną (w tym jazz), literaturę, suszone pomidory, wyboiste trasy rowerowe, konstruktywną krytykę;
Czego nie lubi: zupy grysikowej, pozerstwa i słowa „tak?” dodawanego kompletnie bez sensu na końcu zdania, tak?;
Co chciałby przekazać słuchaczom: Gdyby ktoś kazał mi zabrać na bezludną wyspę jedną płytę i jedną książkę, najprawdopodobniej zrezygnowałbym z wyjazdu. Nie chodzi bynajmniej o to, że nie przeżyłbym bez mojej domowej kolekcji. Problem tkwi w samym miejscu docelowym: tam nie ma z kim POGAWĘDZIĆ o muzyce i literaturze, a takie rozmowy są dla mnie równie ważne jak słuchanie i czytanie. Dlatego albo: książka, płyta i interlokutor(ka), albo żadnych bezludnych wysp!