Ponieważ nie wyobraża sobie życia bez muzyki lepiej by było, gdyby zamiast szkoły teatralnej wybrał akademię muzyczną. Niestety, sam przyznaje, że był na to zbyt leniwy. Poszedł więc w ślady starszego brata, Michała Żurawskiego, i wybrał aktorstwo. - Zdałem maturę i uświadomiłem sobie, że nic innego mnie nie kręci. Zwłaszcza, że jeszcze w liceum jeździłem do Michała do akademika i wydawało mi się, że życie studenta Akademii Teatralnej polega na ciągłym imprezowaniu. To mi imponowało - wspomina Piotr Żurawski. - Ale jak już zdałem egzaminy i dostałem się na uczelnię, brat lojalnie mnie ostrzegł, żebym nie rozmieniał się na dobre. I tego trzymam się do dziś.
Po drugim roku studiów Piotr Żurawski postanowił zrezygnować z dalszej nauki. - Dostałem propozycję etatu w Jeleniej Górze od reżysera i ówczesnego dyrektora tej sceny, Wojtka Klemma. Spodobała mi się jego wizja, więc bez żalu pożegnałem się z kolegami z roku oraz z gronem pedagogicznym i nigdy więcej już do Akademii Teatralnej nie wróciłem - mówi aktor.
Podczas swoich zawodowych podróży po Polsce rozmówca Uli Kaczyńskiej spotkał wiele osób, które nie tylko dzieliły się z nim doświadczeniami, ale też pokazały jak duże są różnice między stołecznymi teatrami a resztą naszego kraju. - Widziałem masę niespełnionych choć piekielnie zdolnych aktorów - opowiada. - Genialnych artystów, którzy siedzą daleko od centrum wydarzeń i starają się uprawiać ten zawód uczciwie. I nic za tym nie idzie. Ani pieniądze, ani sława.
A co Piotra Żurawskiego czeka w najbliższej przyszłości?
- W tym roku na ekrany kin podobno mają wejść dwie fabuły z moim udziałem. Ale dopóki daty premier nie będą oficjalnie ogłoszone, trudno jest mi mówić o konkretnych terminach - wyznaje gość "EX Magazine". - "Kebab i Horoskop" to mój fabularny debiut, który zrobiłem z Grzegorzem Jaroszukiem. To był najlepszy scenariusz jaki do tej pory trafił w moje ręce. Poczucie humoru jest tu trochę jak z "Rejsu", postacie mało atrakcyjne i smutne, a jednak intrygujące, klimatem trochę ta opowieść przypomina kino skandynawskie. Sam jestem bardzo ciekaw końcowego efektu, ale Grzesiek jest reżyserem, który niechętnie zdradza szczegóły, więc muszę cierpliwie czekać.
Drugi film to niezależna produkcja w reżyserii i ze scenariuszem Jakuba Polakowskiego. "Arbiter uwagi" opowiada historię notorycznego kłamcy, który po zakończeniu terapii odwykowej w szpitalu psychiatrycznym stara się wrócić do normalnego życia.
(kul/t)