Boczarska przyznawała kilkakrotnie w wywiadach, że grając Janinę w filmie "W ukryciu", przeszła na ciemną stronę mocy i przełamała w sobie pewną granicę. - W żadnym filmie dotychczas nie byłam tak nieatrakcyjna. To jednak bardzo mi się podobało, bo nie sztuka jest być piękną cały czas. Pod względem wizualnym więc w tym przypadku, znalazłam ukojenie, to była moja ucieczka - mówi aktorka. - Nigdy też dotychczas tak świadomie i z taką perfidią nie używałam siebie, nie "obnażałam się”. To było wyzwanie. Ta rola wymagała ode mnie rozgrzebania rzeczy, do których sama przed sobą niechętnie się przyznaję.
Aktorka nie dziwi się, że choć film "W ukryciu" został przez media przyjęty entuzjastycznie, bardzo szybko doczepiono mu kilka "łatek", m.in. o tym, że jest to historia o miłości dwóch kobiet. - Zawsze gdzieś ktoś będzie szukał sensacji - mówi aktorka. - Warto jednak podkreślić, że to film o kobietach skazanych na siebie w bardzo ekstremalnej sytuacji, a także film o totalnej obsesji.
Czytaj także: Wywiad z Julią Pogrebińską <<<
W przyszłym roku kariera Magdaleny Boczarskiej być może nabierze jeszcze większego tempa. Choć aktorka nie chce zdradzać szczegółów, przyznaje, że jeśli propozycje, które dostała na rok 2014 się ziszczą, to będzie to duży "hardcore".
Prywatnie Magdalena Boczarska jest wielką fanką sportu. Biega regularnie od czterech lat, przygotowywała się także do triathlonu. - Sport stał się dla mnie elementem życia, jeśli nie trenuję, czuję się źle - opowiada aktorka w "Stacji Kultura". - Sport to bardzo silny nawyk. Bez niego już nie wyobrażam sobie życia, a treningi 4-5 razy w tygodniu to obowiązek.
Boczarska przyznała także, że jej treningi są bardzo intensywne. - Lubię czasem dostać w kość. Muszę się zmęczyć, spocić, poczuć, że żyję - mówi aktorka.
(kd)