Homo Aqua - Leszek Naziemiec i lodowate kąpiele

Ostatnia aktualizacja: 24.02.2025 16:08
Sportowiec jest pionierem dzikiego zimowego pływania w Polsce. Jako pierwszy człowiek przepłynął wpław rzekę Jukon na Alasce w ciągu pięciu dni, pływał na Antarktydzie, Spitsbergenie, a także pokonał całą Wisłę.
Leszek Naziemiec jest pionierem zimowego, dzikiego pływania w Polsce
Leszek Naziemiec jest pionierem zimowego, dzikiego pływania w PolsceFoto: Shutterstock

Oprócz licznych osiągnięć sportowych Leszek Naziemiec ma na koncie również książkę "Dzikie dziecko. Jak wspierać rozwój psychoruchowy dziecka w zgodzie z naturą". Wszystko łączy się z jego filozofią i sposobie myślenia o naszej adaptacji do ciężkich warunków.

Posłuchaj
35:15 CZWORKA Bohaterowie zimy 2025_02_23-15-11-25.mp3 Leszek Naziemiec jest pionierem zimowego, dzikiego pływania w Polsce (Bohaterowie zimy/Czwórka)

 

 - Wydaje mi się, że moja zdolność do przekraczania granic, np. związanych z zimnem, to wynik eksplorowania obszarów w ludzkich instynktach, które zostały utracone. Myślę, że w człowieku drzemią pierwotne adaptacje, takie jak odruch nurkowy ssaków czy zdolność do przetrwania w ekstremalnym zimnie. Nie uważam, że trzeba rzucać całą cywilizację, żeby osiągnąć takie efekty, ale znaleźć warto balans między nowoczesnością a tym, co pierwotne - mówi Leszek Naziemiec. 

Początek przygody

Leszek Naziemiec zaczynał swoją przygodę z zimowym pływaniem w 2006 roku, inspirując się Czechami, którzy od lat uprawiali tę dyscyplinę. - Zobaczyłem, jak ludzie wskakują do lodowatej rzeki w kąpielówkach i czepkach, a potem spokojnie wychodzą. To było coś niesamowitego - wspomina. Pierwsze kroki stawiał z dużą ostrożnością, ale szybko przekonał się, że zimna woda może stać się jego żywiołem. - W pierwszym sezonie pływałem 250 metrów, potem 500, a w kolejnych latach nawet 1000 metrów. Kluczem jest regularność i stopniowe zwiększanie dystansów - tłumaczy.

Zobacz też:

Jukon, Antarktyda, Spitsbergen

Jednym z największych wyzwań Leszka Naziemca było przepłynięcie rzeki Jukon na Alasce. - Płynąłem przez pięć dni, po 8-10 godzin dziennie. Woda miała od 12 do 19 stopni, ale pierwszy dzień to była prawdziwa adrenalina. Nie wiedziałem, co mnie czeka - opowiada gość Czwórki. Na Spitsbergenie czy Antarktydzie temperatura wody spadała nawet do minus 1,2 stopnia. - To było ekstremalne doświadczenie, ale też moment, gdy zrozumiałem, że muszę znaleźć równowagę między wyzwaniami a rozsądkiem - dodaje.

Fantomowy ból

Podczas pływania w lodowatej wodzie często dochodzi do utraty czucia w rękach i nogach. - To jest fantomowy ból. Ręce stają się jakby nie Twoje, ale musisz pamiętać o technice pływackiej. To rewelacyjne uczucie, gdy płyniesz, choć nie czujesz swoich kończyn - mówi sportowiec. Na Spitsbergenie pływał nawet 20 minut bez czucia w rękach. - To jest coś, co trzeba oswoić i zrozumieć, jak długo można wytrzymać w takich warunkach - podkreśla.

Pływanie jako medytacja

Dla Leszka Naziemca zimowe pływanie to nie tylko sport, ale także forma medytacji. - Kiedy wchodzisz do lodowatej wody, Twoje zmysły są pochłonięte przez doznania. Musisz znaleźć równowagę w sobie, a to przenosi Cię w stan jedności z przyrodą - tłumaczy. To właśnie ta jedność i poczucie wolności przyciągają go do ekstremalnych wyzwań. - Woda daje mi poczucie, że jestem częścią czegoś większego - dodaje.

***

Tytuł audycji: Bohaterowie zimy

Prowadzi: Jędrzej Rosiewicz

Gość: Leszek Naziemiec

Data emisji: 24.02.2025

Godzina emisji: 14.14

gV

Czytaj także

Bezpieczna zima nad wodą. Gdy lód trzeszczy - połóż się na nim

Ostatnia aktualizacja: 27.01.2025 11:43
Ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego latem mają pełne ręce roboty, ale i w sezonie jesienno-zimowym nie próżnują. - Zajmujemy się ratownictwem lodowym - mówi Maciej Żebrowski, ratownik WOPR. - Dużo czasu poświęcamy też na profilaktykę, edukację, prowadzimy kampanię "Kruche życie". 
rozwiń zwiń