Diana Levi, czyli tak naprawdę Diana Giurov - Polka, pochodzenia bułgarskiego, śpiewać zaczęła bardzo wcześnie. – To moment, gdy byłam małym dzieckiem – wspomina artystka, której przygoda z muzyką zaczęła się od… chórów kościelnych. – Zawsze stałyśmy z babcią z przodu, wszystkie piosenki znałam na pamięć, a moim wielkim marzeniem, było, by znaleźć się w tym chórze. Tak się zaczęło.
Jednak w Dianie Levi drzemie także bułgarski duch. – Objawia się przede wszystkim tym, że jestem ciepłolubna, śmieje się artystka na samo wspomnienie mrozów, które panują za polskimi oknami. Dodaje jednak, że ostatnio budzi się w niej pasja do spiewu białogłosowego. – Z tego, co wiem, to tego typu śpiew, babciny, wioskowy, w Bułgarii jest bardzo rozpowszechniony – tłumaczy Diana Levi w studiu Czwórki, która ostatnio była na warsztatach poświęconych tej tematyce. - To było jedno z moich najpiękniejszych przeżyć. To zupełnie inny rodzaj emisji głosu – wspomina artystka. – Poczułam, że to trochę tak, jakbym wracała w przeszłość, do korzeni. Wychowałam się w Polsce, a teraz gdzieś uśpiona tradycja bułgarska, moje korzenie, zaczynają mnie wzywać.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy o poszukiwaniach muzycznych… od chórów kościelnych, zespołów ludowych, gospelowego brzmienia, poezji śpiewanej i piosenki aktorskiej… do brzmień, które stały się pasją, życiem i źródłem inspiracji.
(kd)