Ten film jest o tym, jak bardzo trudno jest spotkać osobę, z którą można by spędzić przynajmniej część życia. Ale i o tym, że w różnych trudnych sytuacjach można ją znaleść - mówi o swoim najnowszym filmie "Rozmowy nocą" Maciej Żak.
Posłuchaj, co o Bartku mówi Marcin Dorociński (367,88 KB)
Posłuchaj, jaka scena dla Magdaleny Różczki była najtrudniejsza (612,78 KB)
Posłuchaj, jak powstał sceariusz. Mówi Karolina Szymczyk - Majchrzak (481,35 KB)
Matylda (Magdalena Różczka), która doświadczyła w życiu wielu niepowodzeń w relacjach z mężczyznami postanowiła, że nigdy więcej nie zaufa żadnemu z nich. Przed pragnieniami związanymi z macieżyństwem nie uda się jej jednak uciec. Nie bez przyczyny na jej drodze stanie Bartek( Marcin Dorociński).
Z Maciejem Żakiem o tym, co wynika ze zderzenia kobiety trzeźwo stąpającej po ziemi oraz niepoprawnego romanytyka rozmawia Magdalena Zaliwska.
Z komediami romantycznymi jest zazwyczaj tak, że krytycy oceniają je raczej nisko. A widzowie za nimi przepadają. Tak było w przypadku ''Nigdy w życiu'', "Dlaczego nie" czy chociażby "Tylko mnie kochaj". Frekwencja była wyjątkowo wysoka. Jaki jest pana stosunek do tych rozbieżnych opinii?
Rzeczywiście zazwyczaj występuje bardzo duży rozdźwięk pomiędzy opinią krytyków a publicznością, która odwiedza kina. Wydaje mi się, że w tej sytuacji winne są obie strony. Krytycy za dużo oczekują, a publiczność czasem trochę za mało. Stąd ten rozdźwięk. Moim zdaniem „Rozmowy nocą” są gdzieś pośrodku. Nie ukrywam, że mam nadzieję, że poprzez swój film zaspokoję krytyków rządnych ciekawszych historii. A jeśli chodzi o publiczność, to chciałbym, żeby odnalazła w filmie jakieś emocje, ciepło, które z niego emanuje.
Rozrywka wpisana jest w ten gatunek, podobnie jak nieszczęśliwa miłość, z którą muszą zmierzyć się bohaterowie. Wszystko jednak kończy się happy endem. Czy stara się pan być wierny gatunkowi, czy możemy spodziewać się jakiegoś zaskoczenia?
Scenariusz i film powstał na podstawie sztuki. To jest ewenement na polskim rynku komedii romantycznych. Sztuka ta nie mieści się w gatunku komedii romantycznych tylko komedio -dramacie. Budowałem ten film na takim zderzeniu scen bardzo lirycznych ze scenami bardzo komediowymi.
Ważne jest także to, że aktorzy, którzy odtwarzają główne role (Magdalena Różczka i Marcin Dorociński) nie do końca kojarzą się z komedią romantyczną. Tutaj najlepszym przykładem jest Marcin, który utożsamiany jest z typowym macho, czarnym charakterem. W moim filmie jest zupełnie inny i wydaje mi się, że znakomicie wykreował postać Bartka jako miłego, ciepłego faceta. Natomiast jeśli chodzi o konstrukcję, to faktycznie jest ten happy end itd. Jest to kino gatunkowe i moim zdaniem nie należy przy tym zbyt majstrować.
Sam scenariusz Karoliny Szymczyk - Majchrzak, został uhonorowany prestiżową nagrodą Hartley - Merrill w 2006 roku. To jeden z najbardziej znanych konkursów scenariuszowych na świecie. Czy ta nagroda zmotywowała pana do nakręcenia filmu?
Dla mnie to był tylko jeden z powodów, żeby się nim zainteresować. Jeszcze większą uwagę zwróciłem na sztukę teatralną o tym samym tytule.
Co pana osobiście zaintrygowało najpierw w sztuce, potem w scenariuszu?
Podejmuje temat aktualny dla współczesnych młodych ludzi. A dokładnie wszystko to, co się dzieje we współczesnym świecie, a szczególnie w dużych miastach. Jest tak, że bardzo dużo młodych ludzi z założenia wybiera samotność. Nie starają się zakładać rodziny. W "Rozmowach nocą" problem o tyle jest ciekawy, że Matylda pragnie mieć dziecko. To, w moim odczuciu, wykracza trochę poza standard kulturowym i staje się ciekawym elementem. Wywołuje on wiele zabawnych sytuacji, ale i konfliktów.
Wspomniał pan o Matyldzie. Dla mnie osobiście jest tylko z pozoru kobietą, dla której niezależność stanowi życiową wartość. To chyba bardziej maska, pod którą skrywa swoje prawdziwe pragnienia, ale i zranienia. Jaka ona naprawdę jest?
Od niej właściwie wszystko się zaczyna. Ona jest katalizatorem najważniejszych wydarzeń. Ma dość duży problem. Nie wyszło jej z mężczyznami na skutek czego decyduje się na samotne, samodzielne życie. Jako kobieta po 30-stce pragnie dziecka. To jest na tyle silny zaczątek, że od tego momentu powstają konflikty i te pozytywne, i te negatywne. Natomiast jest to postać i oderwana od życia. Scenarzystka świetnie wymyśliła to, że Matylda odnajduje się w lepieniu aniołów z mąki. I o tyle to jest intrygujące, że świetnie się to sprzedaje w galerii. Matylda jest artystką.
Oglądając film miałam wrażenie, że pod względem emocjonalnym Matylda mogłaby zamienić się rolą z Bartkiem. On jest czuły, delikatny, wrażliwy. Nie tłumi swoich prawdziwych uczuć. Ona wręcz przeciwnie.
Oczywiście nie mogę tu za wiele zdradzać, żeby widzowie mogli odkryć coś w tym filmie.
Bartek jest normalnym chłopakiem żyjącym w dużym mieście. Pracuje jako kucharz. Ma swoje marzenia. Chce być szefem kuchni w ekskluzywnej restauracji. Szuka jednak prawdziwej miłości.
Co wyniknie ze zderzenia niepoprawnego romantyka z kobietą, która trzeźwo stąpa po ziemi?
To, co zawsze w takich sytuacjach wynika w życiu. A mianowicie, że jeśli wiadomo, że dwie tak różne osoby powinny być razem to znaczy, że nie będzie łatwo. Bycie z kimś nie polega przecież tylko na tym, że się do kogoś przychodzi, mówi kocham cię i to wystarcza. Tu jest pewna teza. Matylda chciała by Bartek jako mężczyzna dał jej dziecko i na tym miała się zakończyć ich znajomość. Ale gdy pojawiają się prawdziwe uczucia to już tak łatwo nie będzie…. Zaczyna się taniec emocji, pozytywnych uczuć i rozpaczy.
A czy to film dla tych, którzy z przymrużeniem oka patrzą na otaczającą ich rzeczywistość?
Myślę, że nie. Mamy sytuacje z przymrużeniem oka ale i autentyczne przeżycia bohaterów. Chcę dodać, że kiedy w życiu wkraczają emocje, to zawsze jesteśmy narażeni na trudne sytuacje. Ale jeżeli uda nam się z kimś wtedy połączyć, to smak tego jest o wiele większy.
Będzie pan zadowolony kiedy widzowie wyjdą z kina i pomyślą sobie...?
Moją ideą jest aby opowiadać o rzeczach trudnych w sposób zabawny, co nie znaczy, że głupi. Chciałbym, żeby to mi się udało. Jeżeli przezywając losy bohaterów widzowie będą potrafili wyciągnąć jakieś głębsze prawdy to ja, jako reżyser, będę bardziej zadowolony.
Mówiąc o sobie nie chciałbym zostawić widza tylko z tym, że wyszedł zaśmiany i po 15 min. o niczym nie pamiętał. Chciałbym, żeby sięgnął po ten film jeszcze raz i znalazł jakieś ukryte smaczki, które wypłyną po kilkakrotnym obejrzeniu.