Zdaniem Adama Sztemborowskiego, rowerzysty i inżyniera ruchu drogowego, problemem nie jest wcale brak znajomości przepisów u najmłodszych, lecz u dojrzałych uczestników ruchu drogowego. - Teraz w dużych miastach, żeby wziąć wypożyczyć rower i nim swobodnie jeździć, wystarczy tylko dowód osobisty. Dzieci są uważne, starają się kontrolować na drodze i dbać o siebie oraz innych użytkowników ruchu. Dorośli z kolei łatwo się rozpraszają, piszą esemesy, za często czują się panami sytuacji. O problemy wtedy łatwo - podkreślił gość audycji "Na cztery ręce".
PRECZYTAJ: Pijani rowerzyści miejską plagą. "Nic ich nie usprawiedliwia"
Żeby sprawnie i płynnie poruszać się rowerem w ruchu miejskim nie potrzeba tak naprawdę znajomości wielu przepisów. - To kwestia kilku znaków drogowych, które obowiązują cyklistów, ale przede wszystkim wyobraźni i wzajemnego zrozumienia - zaakcentował Wojciech Kaszuba z warszawskiej Masy Krytycznej. - Moim zdaniem problemem jest to, że egzamin na kartę rowerową i nauka odbywa się w mobilnym miasteczku policji. To nie oddaje w żaden sposób warunków, jakie spotkamy na prawdziwej drodze - przekonywał Kaszuba.
Wielu rowerzystów niestety zapomina na co dzień o najprostszych zasadach. Jedną z nich jest to, że po chodnikach jeździć nie można. - Wyjątkiem jest sytuacja, gdy jesteśmy opiekunem dziecka do lat 10. Również wtedy, gdy warunki pogodowe nie są sprzyjające możemy jechać po chodniku rowerem. Pamiętajmy tylko, że niezależnie od sytuacji, rowerzysta jest tam tylko gościem - przypomniał Sztemborowski.
ZOBACZ TEŻ: Rowerzyści, kierowcy i rolkarze muszą nauczyć się żyć ze sobą w zgodzie
O jakich jeszcze przepisach i zasadach często zapominamy, a nie powinniśmy? Jak poprawić stosunki między pieszymi, kierowcami aut i rowerzystami? Czy kulturę jazdy można zaszczepić już najmłodszym i jest na to konkretny pomysł? O tym dowiecie się z nagrania audycji "Na cztery ręce".
ac/mp