Gośćmi "4 do 4" byli dr Jacek Tomkiewicz (Akademia im. Leona Koźmińskiego) oraz Roman Przasnyski - analityk Open Finance. Ten drugi już na wstępie rozmowy zaznaczył, że stawianie pytania "czy powinniśmy przyjąć Euro", jest bezzasadne. - Myśmy już zdecydowali, wchodząc do Unii Europejskiej, że przyjmiemy Euro. Tutaj więc nie ma co dyskutować - czy, ale kiedy i na jakich warunkach, po jakim kursie i w jakim momencie. Dyskusję powinniśmy zacząć od tego, bo to jest istotne. I żeby była jasność - są tylko dwa kraje, które nie muszą zdecydować się na Euro - to jest Dania i Wielka Brytania. Pozostali członkowie mają taki obowiązek - akcentuje Przasnyski.
W społeczeństwie istnieją ogromne obawy, że na przyjęciu Euro przeciętny Polak straci. - To błędne założenie. Po jakim kursie byśmy Euro nie przyjęli to pensje zostaną przeliczone po takim samym kursie, jak ceny. Jeśli popatrzymy na siłę nabywczą potencjalnego Kowalskiego w Polsce, nie będzie żadnych zmian in minus - mówi Tomkiewicz.
foto: Glow Images
Wiele osób pomimo tego boi się, że Polska podzieli los Hiszpanii albo Grecji. Kraje te po wprowadzeniu Euro wpadły w ogromny, odczuwalny do dziś kryzys. - Jest tutaj pewne zagrożenie wspólnej waluty, wynikające z tego, że gospodarki jak wiadomo rozwijają się w cyklach. Raz jest lepiej, raz jest gorzej i możemy podać za przykład ostatni kryzys z lat 2008-2009, gdy posiadanie naszej waluty bardzo pomogło. Złotówka się osłabiła, przez co byliśmy bardziej atrakcyjnym partnerem w interesach niż Grecja chociażby, która wówczas popadła w wielki kryzys. Natomiast takie sytuacje kryzysowe zdarzają się na tyle rzadko, że nie można używać tego argumentu - tłumaczy Tomkiewicz.
Uwzględniając te wszystkie zależności, jaki termin wejścia do strefy Euro wydaje się realny, najbardziej prawdopodobny i przede wszystkim słuszny? Roman Przasnyski wyraźnie podkreślił, że nie ma jednej, konkretnej odpowiedzi, bo temat jest zanadto złożony: - tutaj można mówić o kilku latach. Myślę, że w takim horyzoncie dłuższym niż pięć lat trudno to rozpatrywać, bo jest zbyt dużo czynników niepewności, aby wybiegać myślami w dłuższej perspektywie. Potrzeba stabilności gospodarczo-polityczno-finansowej.
(ac, pg)