Nie od dziś wiadomo, że nie samymi wykładami student żyje. Już w latach '50 pojawiło się pojęcie "kultura studencka", obejmujące amatorską działalność muzyczną, poetycką, teatralną i kabaretową studenckiej braci. To w czasach PRL-u założono STS - Studencki Teatr Satyryków, rodziły się festiwale FAMA, PaKA i YAPA.
Okazuje się jednak, że najlepsze prywatki odbywały się… w domach. Jedną z najgłośniejszych, w których uczestniczył Olechowski, była ta z muzykami zespołu The Animals. Był rok 1965. – Trzeba było poczynić wielkie wysiłki, by dotrzeć do menadżera, albo kogoś z zespołu – wspomina polityk. – Muzycy zareagowali entuzjastycznie i przyjechali.
Prężnie działały też studenckie kluby. Jak wspomina gość "Ściągi z popkultury", możliwości stołeczni studenci właściwie mieli trzy. – Hybrydy, klub raczej dla "bananów", czyli ludzi zamożniejszych, bardziej imprezowych, "Stodoła", najbardziej egalitarna, popularna, oraz "Medyk", klub wówczas nieduży i ponurawy – mówi polityk. - Ja wybierałem Stodołę.
Olechowski przyznał, że jego ulubioną muzyką, jako studenta, był rock’n’roll. A ponieważ płyty były rzadkością, zdobywano je w "specjalnym obiegu". – Ci, którzy mieli krewnych za granicą, dostawali je stamtąd – mówi polityk. – Inni, rzadziej, sami je przywozili.
I choć zdarzało się, że przy dobrej muzyce imprezowano do białego rana, jak wspomina Olechowski, w czasach PRL wszystko było "mniejsze". – Długie włosy nie były takie długie, jak dziś, głośna muzyka nie była taka głośna – opowiada polityk.
(kd)