Zabawę tę wymyślono kilkanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych. Jednym z prekursorów polskiego geocachingu jest Mikołaj Kuchowicz z Geocaching Polska. - To było w 2007 roku. Skrytek było wówczas w Warszawie dosłownie kilka - wspomina gość Czwórki. Na początku zniechęcił się do zabawy, ale powrócił do niej cztery lata później.
Piotr Firan wraz z Mikołajem Kuchowiczem/screen wideo
Geocaching polega na wyszukiwaniu w swojej miejscowości ciekawych miejsc, zabytków, pomników przyrody i przekazywaniu wiedzy o nich innym. Jeśli więc w danym mieście jest bardzo stare, wielkie drzewo, które stało się zabytkiem natury - będzie ono celem geocacherów. Pod nim bowiem z pewnością jeden z nich ukrył już w sekretnej skrzynce "skarb", czyli drobiazgi, które tylko czekają na odnalezienie.
"Skarby" to symboliczne, drobne przedmioty, zwykle zerowej wartości. Plastikowe zabawki, maskotki, kostki do gry, albo wycofane z obiegu pieniądze. Bo nie chodzi o to, żeby się wzbogacić na geocachingu, tylko o to, żeby mieć pretekst do znakomitej zabawy. Informacje o takich "skarbach" znajdziemy w sieci. Tam dostępne są opisy historii miejsc i przedmiotów, a także dokładne współrzędne, przy których możemy je znaleźć.
- Część z nich nie jest zakamuflowana, ale inne naprawdę ciężko znaleźć - przekonuje Kuchowicz. - Niektórzy, chowając je, przygotowują naprawdę fajne "maskowanie", które na pierwszy rzut oka stanowi część infrastruktury.
Odwiedź z nami najciekawsze zakątki świata <<<
O tym, co jest w skrzynce decyduje jej właściciel, czyli ten, kto ją ukrył. - Wiele zależy od jej rozmiaru, więc w miastach są one niestety najczęściej bardzo malutkie - opowiada Kuchowicz. - Czasem zdarzają się jednak przedmioty cenne.
Jedna ze skrzynek, w których ukryto skarb, znajduje się w Warszawie, przy. Al. Niepodległości, czyli w niedalekim sąsiedztwie Polskiego Radia. By dowiedzieć się więcej, zapraszamy do wysłuchania całego nagrania rozmowy z Mikołajem Kuchowiczem w audycji "Się mówi" .
(kd, ac)