Impulsem do dyskusji na temat kondycji amerykańskiej sceny filmowej jest piąta edycja American Film Festival we Wrocławiu. Impreza prezentuje to, co najciekawsze w kinie niezależnym.
- Możemy mówić zarówno o kontynuacji pewnych tendencji, ale są i nowe rzeczy. A może nie tyle nowe, co pojawiające się sinusoidalnie, odkrywane na nowo. Czymś takim jest teraz powrót kina gatunkowego, nawet w tym autorskim, niezależnym wydaniu. I nie jest to tylko podążanie drogą wyznaczoną przez chociażby Spielberga czy braci Coen, ale ciekawy miks kryminału i thrillerem, komedii z filmem erotycznym. To proponuje teraz m.in. David Robert Mitchell - przekonywała w audycji "Hrapkowidz" Urszula Śniegowska, dyrektor programowa imprezy. Właśnie film "Coś za mną chodzi" wspomnianego Mitchella, młodego reżysera, który debiutował świetnie przyjętym obrazem "Legendarne amerykańskie pidżama party", jest jednym z najciekawszych punktów American Film Festival.
ZOBACZ: Bracia Coen nie zwalniają tempa
Kolejny z gości Błażeja Hrapkowicza, publicysta i pisarz Michał Zygmunt, zwrócił uwagę na bardzo istotną kwestię związaną z amerykańskim filmem niezależnym. - Jestem zwolennikiem tezy, że kino powinno być rozrywką trochę chociaż plebejską. I oni o tym nie zapominają. Nawet kręcąc obrazy ambitne, autorskie, starają się zawsze być przystępni dla widza, atrakcyjni w formie. To jest inteligentna rozrywka - przekonywał.
PRZECZYTAJ TEŻ: Kot "wtopił się" w postać prof. Religi
Na zamknięcie festiwalu wyemitowany zostanie film "Foxcatcher". Do regularnej dystrybucji kinowej trafi on w Polsce dopiero w styczniu 2015 roku. Zdaniem Śniegowskiej warto będzie jednak czekać, gdyż jest to wyśmienicie zagrana historia cierpiącego na schizofrenię paranoidalną Johna du Pont, który zamordował mistrza olimpijskiego w zapasach, Davida Schultza.
- "Foxcatcher" wyszedł spod ręki Bennetta Millera, który zapisał na koncie m.in. "Moneyball" z Bradem Pittem. Za tę najnowszą produkcję dostał nagrodę w Cannes, ale ona równie mocno należy się trzem aktorom - Steve'owi Carellowi, Markowi Ruffalo i Channing Tatum. Nie zdradzę chyba za wiele, jeśli powiem, ze to w zasadzie film wzorowy - przekonywała rozmówczyni Błażeja Hrapkowicza, który zresztą z jej zdaniem w pełni się zgodził.
Więcej o tendencjach dominujących w amerykańskim kinie niezależnym - w nagraniu audycji "Hrapkowidz".
ac, pg