12 maja 1983 roku Grzegorz Przemyk wraz z kolegami świętował maturę. Z placu Zamkowego, gdzie został zatrzymany przez milicję, został odwieziony do komisariatu MO przy ul. Jezuickiej. Tam brutalnie go bito. Wezwana przez milicję karetka odwiozła go do Pogotowia Ratunkowego przy ul. Hożej. Grzegorz Przemyk zmarł 14 maja 1983 roku w szpitalu. Na podstawie tych tragicznych wydarzeń i reportażu Cezarego Łazarewicza, Jan Matuszyński zrealizował film "Żeby nie było śladów". Film jest polskim kandydatem do Oscara, a w zakończonym w sobotę, 29.09.2021, konkursie głównym Festiwalu Filmowego w Gdyni otrzymał "Srebrne Lwy".
17:35 Czwórka/Zaklinacze Czasu - Grzegorz Przemyk 25.09.2021.mp3 Dr Tomasz Kozłowski z IPN opowiada o sprawie Grzegorza Przemyka (Zaklinacze Czasu/Czwórka)
- Grzegorz Przemyk był praktycznie bez szans na przeżycie. Gdy trafił na chirurgię, lekarze stwierdzili, że jego przypadek jest beznadziejny. Bestialski mord starano się potem zatuszować. Był to okres zawieszenia stanu wojennego, ale stan wojenny jednak formalnie obowiązywał. W tamtym czasie władza liczyła, że dzięki wsparciu milicji i wojska będzie w stanie utrzymać społeczeństwo w ryzach, więc od samego początku stwierdzono, że tych milicjantów do odpowiedzialności pociągnąć nie można - tłumaczy dr Tomasz Kozłowski historyk z Biura Badań Historycznych IPN. - Żeby cały aparat represji w dalszym ciągu funkcjonował i wypełniał powierzone rozkazy, musiał być przekonany o tym, że władza się nim opiekuje i nie pozwoli na to, żeby w takich jak ten wypadkach funkcjonariusze byli oskarżani.
Od razu zaczęto działania mające na celu maskowanie tego, co się stało. Wyciszano demonstracje, a rodzina i koledzy Przemyka byli zastraszani. - Kluczowe były dwa posunięcia. Pierwszym było deprecjonowanie wszystkich ludzi zaangażowanych w tę sprawę, począwszy od ofiary, poprzez rodzinę i kolegów - opowiada gość audycji. - Wyszukiwano niechlubne być może rzeczy z ich przeszłości, a jeżeli takich nie było, próbowano je wymyślić, m.in. sugerowano różnego rodzaju kłopoty psychiczne.
Premiera "Żeby nie było śladów". Film o zabójstwie Grzegorza Przemyka wchodzi na ekrany
Czytaj także:
Jak mówi ekspert, z drugiej strony, gdy zaczęto prowadzić śledztwo, zaczęto lansować nową wersję wydarzeń. Władza doszła do wniosku, że żeby maskarada była skuteczna, potrzebne są kozły ofiarne, którzy za milicjantów ponieśliby konsekwencje. Stali się nimi sanitariusze, którzy odwozili Przemyka do szpitala i rzekomo to oni mieli go pobić w karetce, przyczyniając się do jego śmierci. - Sanitariuszy aresztowano, ostro przesłuchiwano i zastraszano. Grożono członkom ich rodzin po to, żeby sami wzięli na siebie winę albo żeby wzajemnie się obciążyli - mówi dr Tomasz Kozłowski. - Biegli mieli w odpowiedni sposób wszystko zinterpretować albo przynajmniej zostawić na tyle wątpliwości przy interpretacji, żeby można było później w odpowiedni sposób sformułować akt oskarżenia.
Żr. Youtube/ ŻEBY NIE BYŁO ŚLADÓW - główny zwiastun filmu
Śmierć Przemyka czasem łączy się z działalnością opozycyjną jego matki, poetki Barbary Sadowskiej. Ona sama przed tragicznymi wydarzeniami została pobita przez funkcjonariuszy w cywilu, którzy mieli za zadanie spacyfikować ludzi organizujących pomoc dla internowanych. - W świetle dokumentów i wszystkiego, co wiemy o tej zbrodni, fakt, że Przemyk został aresztowany i pobity, nie miał żadnego związku z tym, co robiła jego mama - opowiada gość Czwórki. - Jednak to, że ona działała w kręgach opozycji, miało duże znaczenie w nagłośnieniu sprawy. Nawet sam papież Jan Paweł II rozmawiał z Barbarą Sadowską podczas swojej pielgrzymki.
Czytaj także:
Proces wznowiono po 1989 roku. Na podstawie dokumentów, do których przypadkiem dotarła prokuratura, ustalono, że głównym autorem tej propagandy był Czesław Kiszczak jako minister spraw zagranicznych, który przez cały czas naciskał, żeby milicjanci byli poza zasięgiem aktu oskarżenia. Kiszczak wówczas został zdymisjonowany przez ówczesnego premiera Tadeusza Mazowieckiego.
- Przebieg wydarzeń z tamtego dnia został odtworzony na tyle dokładnie, na ile było to możliwe - tłumaczy historyk. - Funkcjonariusz, który bił najmocniej i najdłużej i prawdopodobnie doprowadził Przemyka do takiego stanu, został skazany przez sąd, jednak przez różne proceduralne sprawy, w tym kwestie zdrowotne i przedawnienie, kary żadnej nie poniósł. Grzegorz Przemyk nie był jedynym przypadkiem młodego człowieka, który został albo skatowany, albo zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Takich przypadków było niestety wiele.
***
Tytuł audycji: Zaklinacze czasu
Prowadzi: Jakub Jamrozek
Gość: dr Tomasz Kozłowski (historyk, Biuro Badań Historycznych IPN)
Data emisji: 25.09.2021
Godzina emisji: 14.08
aw/kul