Science-fictiona na "niezalu"
Pierwszy "Terminator" na ekrany kin wszedł w 1984 roku i nie był blockbusterem. - W dużej mierze to było kino garażowe z wyraźnie wyczuwalnym sznytem amerykańskiego "niezalu" - mówi Michał Walkiewicz. - Dla Camerona, któremu właśnie odebrano reżyserię drugiej części "Piranii", opowieść o elektronicznym mordercy miała być filmem ostatniej szansy - dodaje.
W sumie zarobił on około 80 mln dolarów. Co prawda, znalazł się dopiero w trzeciej dziesiątce amerykańskiego box-office'u, jednak biorąc pod uwagę, że kosztował 6,4 mln dolarów, sukces był imponujący, a sam film szybko zyskał status kultowego. - Bardzo sprawnie skanalizował ówczesne lęki dotyczące technologicznej ekspansji. Do tego był odpowiednio mroczny i miał gęstą atmosferę - ocenia gość Czwórki.
"Terminator 2" - słowo na wagę złota
W 1991 roku odbyła się premiera "Terminatora 2". - To już było wielkie widowisko, które otworzyło dekadę i wyznaczyło wiele nowych standardów w kinie, także dotyczących efektów specjalnych - opowiada krytyk filmowy. Fani wyliczyli, że za każde słowo wypowiedziane w drugiej części, Arnold Schwarzenegger zainkasował 21429 dolarów.
"Mroczne przeznaczenie" - Linda Hamilton bijącym sercem produkcji
W najnowszej części "Terminatora" Linda Hamilton jako Sarah Connor i Arnold Schwarzenegger w roli T-800 powracają do swych ikonicznych ról. Najnowszą część wyreżyserował Tim Miller, twórca m.in. "Deadpoola", a wyprodukowali: James Cameron oraz David Ellison.
Jakie oczekiwania wobec produkcji mają krytycy filmowi? Która część "Terminatora" była najsłabsza? Jak wygląda "nieobecny wzrok porażki"? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
***
Tytuł audycji: Hrapkowidz
Prowadzi: Błażej Hrapkowicz
Gość: Michał Walkiewicz (krytyk filmowy, Filmweb.pl)
Data emisji: 3.11.2019
Godzina emisji: 14.15
kul/mk