– Możemy studiować na miejscu, a do tego osiągać wysokie wyniki – mówi Agnieszka Domańska, studentka III roku Finansów i Rachunkowości w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Wałczu. – To nieocenione, że są te szkoły, bo przyswajamy tu naprawdę dużą wiedzę. Wtóruje jej koleżanka ze studiów, Katarzyna Kopera. – Na tej uczelni mogę się rozwijać tak samo, jak w innego typu szkołach. Mamy koła naukowe, ze zdobywaniem wiedzy nie ma żadnego problemu.
Zdaniem Józefa Garbarczyka, rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gnieźnie i Przewodniczącego Konferencji Rektorów Publicznych Szkół Zawodowych, takie placówki mają przygotowywać młodych ludzi do wykonywania konkretnego zawodu, a cel ich powstania był po prostu taki, by ułatwić zdobycie wyższego wykształcenia młodzieży z mniej zamożnych rodzin. Szkoły współpracują z lokalnymi biznesmenami, co umożliwia ich absolwentom szybkie i bezproblemowe (przynajmniej w teorii) znalezienie pracy.
Ale statystyki są na razie optymistyczne także dlatego, że skala zjawiska nie jest duża. Jak wylicza Waldemar Siwiński, prezes Fundacji Edukacyjnej Perspektywy, w Polsce powstało dotychczas 36 państwowych wyższych szkół zawodowych, a studiuje w nich niecałe 5 proc,. wszystkich polskich żaków. – To znakomity pomysł dla osób, które z różnych powodów nie wygrały w olimpiadach przedmiotowych, i nie chcą rozwijać się w tak subtelnych kierunkach, jak archeologia śródziemnomorska, tylko chcą po prostu znaleźć pracę w miejscu swojego zamieszkania – mówi gość Czwórki. – Ale pamiętajmy, że pracodawcy dalej będą poszukiwać absolwentów na przykład Politechniki Warszawskiej.
Dowiedz się więcej słuchając nagrań materiałów reporterskich i rozmów z gośćmi Krzysztofa Grzybowskiego z audycji "4 do 4" .
(kd)