Przyglądając się tematowi z boku, aż trudno uwierzyć, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Składniki wykorzystywane przez Lee bardziej bowiem przypominają przepis na ciasto niż na ubranie. - Ona jednak utrzymuje, że wszystko się zgadza - przyznała ze śmiechem Anna Pięta, szefowa targów mody Hush, gość "Tędy po trendy". - Dla mnie to jest ciekawa idea. Fajnie się na nią patrzy, fajnie się jej słucha, bo ma w sobie rzeczywiście bardzo dużo pasji, gdy o tym opowiada. Mam natomiast dużo wątpliwości, czy uda się to znacząco zaadoptować do naszej rzeczywistości w szybkim czasie. Nie nazwałabym jednak tego trendem, bo skala jest za mała - przekonywała Pięta.
Od dłuższego czasu da się jednak zauważyć u projektantów mody i producentów ubrań chęć przypodobania się odbiorcom za sprawą promowania swoich produktów metką "eko". - Tak, mamy swoiste zderzenie - z jednej strony ubrania z bakterii, z drugiej 3D i niesamowite technologie, które pomagają w produkcji niesamowitych tkanin. Z drugiej zaś ciuchy, które pomagają stymulować hormony, ubrania przyjmujące temperaturę skóry i nasze ph. Bardzo dużo tego jest. Wiele firm rzeczywiście dostrzega ten trend ekologiczny i odnajduje się w nim - wyjaśniła ekspertka.
PRZECZYTAJ: Moda? Styl życia oparty o wartości? Czym jest "eko-eto"?
W świecie mody pojawiło się w związku z tym określenie bio couture. - To co robi pani Suzanne Lee pewnie na zawsze pozostanie w niszy, bo nie za bardzo dostrzegam, jak mogłoby się to rozwinąć - uważa Pięta. Dodała jednocześnie, że eko moda to pewnego rodzaju pułapka. - Gdy rośnie popularność danego trendu, wrzucamy do niego wiele rzeczy, które de facto nie są z nim związane - stwierdziła.
Więcej o eko modzie, oryginalnych projektach i trendach dominujących w Polsce - w nagraniu audycji "Tędy po trendy".
ac,tj