Wojciech Karolak w Czwórce
Kariera muzyczna Wojciecha Karolaka zaczęła się w 1958 roku, kiedy nawiązał współpracę z zespołem Jazz Believers, jako saksofonista. Za jednym fortepianem zasiadał wówczas słynny kompozytor Krzysztof Komeda-Trzciński, a za drugim, Andrzej Trzaskowski. - To było zabawne, bo oni funkcjonowali na zmianę. - wspomina Karolak. - Tymczasem mnie zaangażowali chyba dlatego, że posiadałem saksofon altowy z ustnikiem klarnetowym. W tamtych czasach było to widocznie wystarczające, by przyjąć kogoś do zespołu - żartuje gość Czwórki.
Zresztą, jak przyznaje Karolak, w latach 50. i 60. środowisko muzyków jazzowych było zupełnie inne niż jest dzisiaj. - Dziś muzycy jazzowi to po prostu muzycy. Kończą szkoły muzyczne i stają się zawodowcami - tłumaczy w "Ściądze z popkultury". - Natomiast wówczas była to muzyka inteligencka. Zajmowali się nią ludzie, którzy najczęściej mieli inne zawody, albo kończyli właśnie studia.
A jazzu słuchało się wówczas sporo. - Płyty kupowało się w komisach, ktoś komuś przesyłał je z Ameryki - wspomina Karolak. - W USA zainicjowano też fantastyczną akcję, polegającą na przesyłaniu do Polski ciekawych płyt jazzowych. U nas kolportowano je w środowisku i dzięki temu bardzo dobrze orientowaliśmy się, co dzieje się w jazzowym świecie.
O samym Karolaku niektórzy mówią "wirtuoz", ale z tą opinią muzyk się nie zgadza. - Nie lubię wirtuozów - mówi w Czwórce. - Sam jestem muzykiem z przypadku, a pan Bóg nie wyposażył mnie w ręce, którymi można byłoby wykonywać wirtuozerskie fajewerki - dodaje żartobliwie.
(kd)