Ostatnio Mateusz wciela się m.in. w tytułową rolę bohatera bestselleru E. L. Jamesa "Pięćdziesiąt twarzy Greya", w spektaklu, który można oglądać w Teatrze Polonia. Książka ta nie przypadła mu jednak zanadto do gustu i nie będzie do niej wracał. - Przeczytałem ją ze względu na pracę, którą wykonuję. Staram się zawsze podejść wielopoziomowo do wykonywanego zadania. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" jest książką bardzo prostą, by nie powiedzieć prostacką. Słowa z niej wylewają się jak woda. Zawsze mam problem z pozycjami, które za szybko się czyta, coś z nimi jest nie tak. I w tym przypadku to się potwierdziło - przyznał w Czwórce aktor.
PRZECZYTAJ TEŻ: Sonia Bohosiewicz: uwielbiam czytać biografie wielkich ludzi
Damięcki zdradził również, że jest na bakier z nowościami na rynku wydawniczym. - Zwyczajnie nie mam czasu, żeby na bieżąco czytać, tak jest już od lat. Regularnie, co jakiś czas, nadrabiam zaległości, ale na tym się kończy - dodał.
Okładka książki
Ostatnio podczas urlopowego wyjazdu aktor przeczytał "Metro 2033", którego autorem jest Dmitry Glukhovsky. Książka mocno go zainteresowała. - Mnie ogólnie fascynuje to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, tamtejsza kultura. Staram się zwracać uwagę na to, co dociera do mnie z Rosji, choć nie zawsze daję radę, żeby być z tym na bieżąco. Do "Metro 2033" sięgnąłem też z małym opóźnieniem, ale absolutnie nie żałuję. To dość ciekawa wizja postapokaliptycznego świata, cywilizacji, która po wybuchu atomowym skryła się w moskiewskim metrze. Jest to interesująca parabola, która pokazuje kondycję człowieka i świata w przyszłości, ale niejako z perspektywy współczesności - skwitował Damięcki.
Cykl "Gorące strony" w każdy poniedziałek w "Stacji Kultura" po 11.00.
ac/pj