Walkę piesi kontra kierowcy możemy nazwać odwieczną. Od kilku lat włączają się do niej również rowerzyści, którzy walczą o swoje miejsce w przestrzeni miejskiej. Wydaje się, że z roku na rok wszystko idzie ku lepszemu, jednak wciąż piesi narzekają na to, jak parkują kierowcy, i że rowerzyści za szybko jeżdżą po chodnikach. Wielbiciele dwóch kółek ganią kierowców, za to, że nie widzą ich na drodze, a pieszych, że ścieżki rowerowe traktują jak chodniki. Kierowcy też nie pozostawiają suchej nitki ani na użytkownikach chodników, ani dróżek dla rowerów.
Jacek Grunt-Mejer, psycholog transportu, podkreśla, że życie pieszego w wielkim mieście nie jest łatwe. - Nie jest lekko wyjść z domu. Wiele osiedli w Polsce jest grodzonych, czyli od razu napotyka się pierwszą barierę - mówi rozmówca Zuzy Wróbel, Czwórkowej reporterki. - Jakość chodników pozostawia wiele do życzenia: połamane płyty, kałuże. Osoby posiadające samochody często podrzucają dzieci do szkół, bo uważają, że nie jest bezpiecznie iść do szkoły pieszo. A im więcej osób podwozi dzieci, tym mniej bezpiecznie jest w okolicach szkoły.
Specjalista zgadza się, że samochód daje nam większy komfort, że nie jest wygodnie chodzić po mieście. W ostatnich latach liczba pieszych spadła o 10 procent.
Joanna Erbel, socjolożka i urbanistka, proponuje, żeby odzyskać przestrzeń dla pieszych, choć nie zakazywać używania samochodów w mieście. Zwraca uwagę, że dziś spacer wygląda jak slalom między kałużami, śmietnikami, przystankami czy dziurawymi płytami. Specjalistka podkreśla, że zwiększenie udziału ruchu pieszego i rowerowego w mieście korzystnie wpłynie na ożywienie handlu.
(pj / ac)