Minione pół roku było dla Stocha niezwykle wyczerpującym okresem. Ciężka praca nie poszła jednak na marne, bo sportowiec odniósł niewiarygodne sukcesy. - Mam i trochę dość, i trochę ochoty na jeszcze więcej - mówi w "4 Biegu". - Dość mam już niektórych sytuacji związanych nieodłącznie z tym, co robię: wywiadów, spotkań, ale jest oczywiście i druga strona medalu, bo to wszystko jest bardzo miłe. W dalszym ciągu zaś mam ochotę się rozwijać, realizować swoje pasje i sportowe marzenia oraz cele - mówi.
Miesiące żmudnych treningów i regularnych startów na najwyższym poziomie chwilowo idą w zapomnienie. Przyszedł czas na rozpakowanie walizek. - Wracając do domu mam poczucie, że to jest mój azyl. To moje miejsce, w którym nic mi nie grozi, mogę się zrelaksować, pobyć z najbliższą mi osobą, czyli żoną. To jest taka bezludna wyspa. Oczywiście nie zapominam do końca o wszystkim, bo trzeba wiedzieć, kim się jest, co się robi, ale też warto czasem nabrać trochę dystansu, świeżości i zająć się przyziemnymi sprawami. Mam obowiązki sportowca, ale równie ważne są obowiązki męża, syna, czy też brata. Musi być równowaga - zaznacza Kamil.
Kamil Stoch, fot. Wikimedia/Tadeusz Mieczyński/CC
Żeby właściwie przygotować się do sezonu, niezwykle wyczerpującego, Kamil przechodzi kilka cykli szkoleniowych. - Każdy cykl ma na celu przygotowanie nas do najważniejszej imprezy w danym roku, albo po prostu okresu, kiedy ta forma musi być absolutnie optymalna. Wiosna to jest zazwyczaj odpoczynek, naładowanie baterii, czas na mentalną i fizyczną odbudowę. Latem wznawiamy treningi na skoczni, jest większy trening motoryczny. Jesień jest bardzo mocna, to taki okres, kiedy można i powinno się wszystko zbudować, przygotować już naprawdę na ostatni guzik - opisuje schemat przygotowań 27-latek z Zakopanego.
Stoch jest fanem wielu dyscyplin sportu, które lubi uprawiać też amatorsko. Kopie piłkę, gra ze znajomymi w siatkówkę, lubi pobiegać. Nie na wszystko może sobie jednak pozwolić. - Jesteśmy poważnymi ludźmi i nikt nie musiał przynieść nam kartki, żebyśmy jako zawodowi sportowcy wiedzieli, że nie możemy ścigać się na motocyklach czy samochodami. Są pewne dyscypliny, które znacząco wpływają na ryzyko odniesienia kontuzji i na nie w tej chwili pozwolić sobie nie możemy. Nigdy dotąd nie jechałem chociażby na snowboardzie. Kiedyś jednak to nadrobię - zaznacza z uśmiechem dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi.
(ac/asz)