Jak żartowano sobie w Europie, czyli krótka historia Prima Aprilis.
Wielka Brytania
Brytyjski Prima Aprilis to Dzień Kwietniowewgo Głupka. Najstarsza wzmianka o kwietniowych głuptasach w języku angielskim znajduje się w klasycznych XIV-wiecznych "Opowieściach Kanterberyjskich" Geoffrey'a Chaucera, gdzie w Opowieści Kapelana Zakonnego mowa jest o 32 marca. Tego dnia próżny kogut Chauntecleer daje się z głupoty złapać lisowi. Obyczaj prima aprilisowy wziął się ponoć ze zmiany kalendarza juliańskiego, w którym Nowy Rok rok zaczynał się od tygodniowych obchodów - od 25 marca do 1 kwietnia - na gregoriański, z Nowym Rokiem 1 stycznia. Ci, którzy obchodzili Nowy Rok po staremu, zasługiwali na wszelkie psikusy. Pierwszy taki zanotowany dowcip pochodzi z 1698 roku, kiedy sprzedawano naiwnym bilety na noworoczną uroczystość kąpania lwów w menażerii w londyńskim zamku Tower. I byli tacy, co rozstali się z gotówką. Ten sam dowcip powtarzano rok w rok, jeszcze do drugiej połowy XIX wieku, kiedy Zoo w Tower już od dawna nie istniało.
Włochy
Mimo pokrewieństwa z łaciną, w języku włoskim nie używa się terminu “prima aprilis”. Jest natomiast “pesce d'aprile”, czyli kwietniowa ryba. Według historyków i językoznawców rozmaite może być pochodzenie tego terminu. Mówi się na przykład, że ma związek z faktem, iż na początku kwietnia słońce wchodzi w znak Ryb. Jedna z legend opowiada o grupie naiwnych górali, którzy po raz pierwszy nad morzem dali się wyprowadzić w pole rybakom, którzy kazali im wypłynąć daleko od brzegu i zarzucić sieci, a na pewno połów będzie obfity. Oczywiście tak się nie stało, bo o tej porze roku ryby schodzą na samo dno. Podobno we Florencji był kiedyś zwyczaj wysyłania naiwnych na targ, by kupili narysowane tam ryby... Ryba w każdym razie jest symbolem włoskiego prima aprilisu. Wyciętą z papieru, z jakimś dowcipnym napisem albo nawet bez, przyczepiają ją sobie na plecach dzieci i dorośli. Kto tego nie zauważy, jest pośmiewiskiem otoczenia. Kto się oburzy, usłyszy, że to przecież “pesce d'aprile”, pierwszy kwietnia, kiedy takie żarty są na miejscu.
Francja
Francuzi w prima aprilis chętnie zabawiają się w „kwietniową rybkę”. To stara tradycja mająca kilkaset lat. Rzecz polega na tym, aby niepostrzeżenie przyczepić komuś na plecach rybę wyciętą z papieru. Salwami śmiechu witane jest paradowanie „ofiary” żartu z rybką dyndającą jej na plecach.Najczęściej bawią się w to dzieci, ale także dorośli przyczepiają koleżankom i kolegom w biurze czy przyjaciołom „kwietniową rybkę”. To bardzo stary obyczaj, który według legendy miał się narodzić w 1564 roku. Według znawców tematu zbiegało się to końcem Wielkiego Postu, gdy na stołach królowała ryba i z wychodzeniem z okresu zodiakalnej Ryby, ostatniego znaku zimowego. Na początku XX wieku pojawiły się 1 kwietnia pięknie ozdobione kartki pocztowe, których ogromną kolekcję można dzisiaj obejrzeć w muzeum w zamku w Dieppe w Normandii.
Szwecja
W Szwecji istnieje tradycja prima - aprilisowych żartów, zwanych aprilskoamt, czyli kwietniowymi. Płatają je media. Kilka z nich utrwaliło się w pamięci Szwedów. W 1962 dziennik czarno-białej telewizji doniósł, że zainstalowano aparaturę umożliwiającą odbieranie obrazu w kolorze. Widzowie zaś winni pokryć ekran rozciętą nylonową pończochą. W sklepach zaroiło się od ludzi poszukujących pończoch największych rozmiarów. W 1980, gdy Szwecja miała po raz pierwszy w historii przejść na czas letni, media powiadomiły o niefortunnej i tajnej decyzji rządu. Postanowił on wprowadzić na próbę nowy czas już na sześć dni przed wyznaczonym terminem. W związku z tym, krajowi miał grozić chaos, bo nie wiadomo było, jaki czas i kogo naprawdę obowiązuje.
Holandia
Pierwsze wzmianki o prima aprilis w Holandii pochodzą z XVI wieku i według historyków kultury robienie sobie nawzajem "psikusow" było powszechne, a intelektualiści widzieli w nich nawet "grę umysłu". Dopiero w XIX stuleciu dzień ten, zwany grappendag (czyt. hrapendah)) stał się bardziej zabawą dla dzieci i młodzieży szkolnej. Tradycja zaczęła zamierać w latach 60., ale to właśnie wtedy rolę żartownisiów przejęły media.
Jako pierwsza prima-aprillisową wiadomość odważyła się podać holenderska telewizja publiczna w 1960 roku. Poinformowano wtedy, że zawaliła się krzywa wieża w Pizie. To wywołało szok, wiele osób płakało, inni pogrążyli się w żałobie.
9 lat później ten sam dziennik poinformował, że w całym kraju rozpoczyna się akcja wyszukiwania tak zwanych "telewizyjnych gapowiczów" czyli osób, którzy nie zapłaciły abonamentu radiowo-telewizyjnego. Kontrolerzy mieli jeździć ulicami miast i wsi i przy pomocy specjalnych skanerów wyszukiwać winowajców. Na pytanie dziennikarza, czy nie ma żadnego sposobu, by zakłócić pracę skanera, kontroler odpowiedział, że właściwie nie, bo nie wyobraża sobie, aby wszyscy zasłonili swoje odbiorniki telewizyjne czy radiowe folią aluminiową, bo tylko w ten sposób można skaner oszukać. Na drugi dzień w ciągu zaledwie kilku godzin w całej Holandii wykupiono ze sklepów folię aluminiową.
(pd)