Kto nie zdążył wybrać się na koncert Heya w ramach trasy "Re-edycje" jesienią zeszłego roku, ma jeszcze szansę nadrobić zaległości. Grupa, zachęcona gorącym przyjęciem, z jakim spotkały się wskrzeszone w koncertowych wersjach utwory z jej czterech pierwszych albumów, postanowiła kontynuować wspominkowe tournee. Tymczasem, jak przyznaje gitarzysta Marcin Żabiełowicz, perspektywa grania na koncertach obszernych fragmentów starego materiału początkowo nie wzbudziła w zespole szczególnego entuzjazmu.
– Szczerze mówiąc, nie byliśmy szczęśliwi, kiedy nasz menedżer zaproponował nam taki pomysł na spędzenie jesieni. Pomyśleliśmy, że to bez sensu: grać utwory, które były stare już piętnaście lat temu. Gdy się porówna Heya sprzed lat dwudziestu z Heyem dzisiaj widać, że to dwa różne zespoły – wspomina gość "Stacji Kultura".
Rezerwa, z jaką zespół przyjął propozycję trasy, wzięła się z przekonania, że stare piosenki nie licują z obecnym poziomem artystycznym Heya. – Mieliśmy problem z takim doborem materiału, żeby pomiędzy utworami starymi i nowszymi nie było przepaści – przyznaje Marcin Żabiełowicz. Jak dodaje, najbardziej klasyczne kawałki, które najmniej się zestarzały, zabrzmią ze sceny w wersjach zbliżonych do albumowych, pozostałe natomiast odświeżono. Reakcje publiczności na starsze utwory są różne w zależności od średniej wieku osób, które przychodzą na koncert w danym mieście.
Mimo artystycznych wyrzutów sumienia towarzyszących trasie "Re-edycje" muzycy grupy Hey na koncertach są jak zwykle w swoim żywiole. – Koncerty to kwintesencja zawodu muzyka. Dłubanie przy materiale w studiu miewa swoje uroki, ale śmietankę spija się na koncertach. Ponadto można pozwolić sobie na improwizację, zdarzają się wpadki, z których trzeba wybrnąć – rozmarza się gość Czwórki. Z drugiej strony liderka Heya Kasia Nosowska mimo dwudziestoletniego scenicznego stażu nadal bardzo przeżywa każdy występ. – Przed wyjściem na scenę Kasia nadal skubie sukienkę – przyznaje Marcin Żabiełowicz.
Dwie dekady na scenie, szereg kultowych albumów, wielopokoleniowa rzesza wiernych fanów –dysponując takim dorobkiem artysta ma pełne prawo czuć się gwiazdą. Jednak muzycy Heya również na odcinku sławy pozostają sobie wierni i nie pchają się na łamy plotkarskich pism ani nie zabiegają o uwagę publiczności mainstreamowych stacji telewizyjnych czy radiowych. – Chyba nie mieliśmy w naszej działalności okresu, gdy ktoś mógłby o nas powiedzieć: tym to już naprawdę odwaliło – podsumowuje Marcin Żabiełowicz.
Więcej w rozmowie Kasi Dydo i Kuby Kukli z gitarzystą grupy HEY. Dźwięk znajdziesz w ramce po prawej stronie.
ŁSz