Kompetencje zawodowe możemy podzielić na miękkie i twarde. Te drugie to najczęściej te, których uczą w szkołach zawodowych, technikach, czasem na uczelniach technicznych. Mimo że z raportów wynika jasno, że dziś na rynku pracy poszukuje się wykwalifikowanych pracowników fizycznych, inżynierów, operatorów produkcji, ludzi odpowiedzialnych za sprzedaż i techników to młode osoby wciąż nie mają najlepszego zdania o szkołach zawodowych. Często uczniów tych placówek uważają za gorszych, a wybór takiej szkoły za życiowy błąd.
Sprawdź też: Miłosz Brzeziński: nie zwlekajmy z pierwszą pracą
- Zawodówki traktujemy jako szkoły drugiego sortu - mówi Michał Filipkiewicz z portalu praca.pl. - To przekonanie bierze się z przeszłości, gdy szkoły te były nazywane ZAW-ami, co było synonimem słabszego wykształcenia.
Na szczęście od lat 90. wiele się zmieniło i powoli dostrzega się potrzebę kształcenia zawodowego. Zgodnie z założeniami reformy edukacyjnej z 2012 roku, kształcenie w zawodówkach ma być prowadzone na wyższym poziomie, połowa czasu zająć ma być przeznaczona na praktykę w firmach. - Zawodówki mają zyskać nową jakość - ocenia gość Krzysztofa Grzybowskiego. - Już dziś pracę łatwiej dostać po zawodówce niż po studiach.
Czytaj także: Wczesna praca się opłaca
Niestety w Polsce dopiero po 20 latach zauważano że szkoły zawodowe są potrzebne, że trzeba je zreformować, a nie zamykać. Michał Filipkiewicz podaje znakomity przykład Niemiec, którzy mocno inwestują w szkoły przygotowujące do wykonywania danego zawodu. W efekcie wprowadzenia tych zmian Niemcy są narodem o najniższym wskaźniku bezrobocia wśród ludzi młodych w całej Europie.
Gość "4 do 4" podkreśla, że dziś studia wyższe niczego nam nie gwarantują, a na rynku pracy być może lepiej odnajdzie się osiemnastolatek po zawodówce, niż 24-latek z wyższym wykształceniem, a bez doświadczenia. Więcej dowiesz się słuchając załączonej rozmowy z "4 do 4".
(pj, ac)