Dobrze żyjesz z księdzem i kuratorem, kłaniasz się komu trzeba, międlisz frazesy i uśmiechasz się przymilnie a fałszywie – wytrwasz na stanowisku do emerytury. Podpadniesz kurii, zaliczysz jakąś aferkę opisaną w gazecie, któryś nauczyciel zerwie ci się ze smyczy i zrobi coś ciekawego – wracasz do klasy. Konformizm, oportunizm i kunktatorstwo to święte zasady edukacyjnego molocha pod ministerialno-biskupią pieczą. Tu nikt nie podskoczy, a już zwłaszcza na prowincji. Dyrektorzy kulą się przed kuriami, kuratoriami i wizytatorami, nauczyciele przed dyrektorami, rodzice przed nauczycielami i tylko dzieci sobie bimbają, bo wiedzą, że nikt im nic nie zrobi. Wszak to skarby, same niewiniątka.” Tak sytuację szkolnictwa diagnozował w Newsweeku, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego 2011/2012 Jan Hartman (http://polska.newsweek.pl/hartman—szkola-do-przebudowy,81354,1,1.html).
Wydaje się jednak, że szkolnictwu i wychowaniu bardziej niż tyleż efektownych, co ideologicznych frazesów, potrzeba rzetelnej rozmowy wszystkich środowisk i głębokiego namysłu, zanim podejmie się kolejne reformy, po których znowu Polak zmądrzeje... po szkodzie. Taki cel postawiła sobie redakcja Przeglądu Powszechnego we wrześniowym numerze. „Młode pokolenie Polaków – czy poradzi sobie samo?” - pyta ks. Krzysztof Pawlina, zaś odwołując się do negatywnych stereotypów w opiniach o młodzieży przedstawia wyniki badań socjologicznych, które stereotypy te relatywizują; młodzi są bardzo krytyczni wobec siebie, szukają przyjaciół i autorytetów. Wprawdzie nie pociąga ich przebudowa świata i „mniej zajmują się przyszłością własnego kraju, ale chcą się uczyć, zrobić karierę i mieć rodziny. Tęsknią za relacjami z innymi ludźmi; szukają wsparcia u swoich rodziców. Można w nich dostrzec ziarna nadziei, jest w nich moc” - pisze ks. Pawlina.
Monika i Marcin Gajdowie reflektują „Jak przekazać dzieciom wiarę i wartości?” Wobec konfliktu pokoleń, separacji emocjonalnej i światopoglądowej, postulują: „Sztuka wychowania nastolatka polega na tym, aby proces separacji dokonywał się bez zerwania więzi między nim a rodzicami”. Warto zachować postawę otwartą, która niesie z sobą oczywiste ryzyko – piszą.
Na przykładzie nauczycieli i wychowawców z toruńskiego Gimnazjum i Liceum Akademickiego UMK z lektury Przeglądu dowiemy się, jak kształtować rozwój uczniów zdolnych. Arkadiusz Stańczyk, dyrektor placówki, jako remedium na trudności wychowawcze zaleca rozmowę i dialog z wychowankiem. Regułą nauczania jest maksyma: „mistrz i uczeń dziwią się razem.” Katarzyna Śliwińska, piastująca opiekę psychologiczną nad uczniami GiLA, pisze o „prawdach i mitach o zdolnościach”. Osoby zdolne potrzebują więc – wbrew stereotypom – wsparcia w rozwoju potencjału, niekoniecznie są wzorami, a praca z uczniem zdolnym wymaga kreatywności i wysiłku, bowiem nie jest tak, że „uczeń sam się nauczy”. Wysoki poziom zdolności nie musi się też wiązać z nieprzystosowaniem emocjonalnym i społecznym. Są to natomiast osoby mądre i zmotywowane. Realizują swoje pasje, ale jednocześnie znajdują czas dla przyjaciół, na pracę w wolontariacie, hobby i sport.
Szkoda tylko, że z projektu tworzenia sieci szkół publicznych dla uczniów zdolnych, inicjowanego kilkanaście lat temu przez środowiska uniwersyteckie w Polsce, ostały się tylko nieliczne wyjątki, jak m.in. placówka toruńska. W dodatku, kolejni ministrowie oświaty nie uczynili nic, aby wesprzeć działania entuzjastów, choć wystarczyłoby ujęcie podobnych gimnazjów i liceów w istniejącą kategorię szkół specjalnych i artystycznych, z odpowiednio zmodelowanym finansowaniem (tzw. algorytmem). Nie wymaga to nadzwyczajnych nakładów finansowych. Wygląda to natomiast tak, jak gdyby kolejne rządy ignorowały świadomie raport Komitetu Kultury i Edukacji Komisji Europejskiej o edukacji dzieci zdolnych. Mówi on m.in.: „Żadne państwo nie może sobie pozwolić na marnowanie talentów, na stratę ludzkiego bogactwa, żadne państwo nie jest tak bogate, aby marnować talenty swoich obywateli.”
o. Grzegorz Dobroczyński SI