Tarchankut to najdalej na zachód wysunięty półwysep Krymu. Miejsce to jest cenione przez fanów wypoczynku w zakątkach pięknych, lecz odludnych, nie przetrawionych przez żarna przemysłu turystycznego. Goszczący w Czwórce Konstanty Blagodatskykh szczególnej uwadze turystów wybierających się w tamte rejony polecał jeden z krymskich cudów natury.
- Jeśli wybierzecie się na Tarchankut, to koniecznie wykąpcie się w Pucharze Miłości - zachwalał gość audycji "4 do 4". Mianem tym określany jest naturalny basen, do którego woda dopływa za pośrednictwem podziemnego kanału prowadzącego od morza.
Na półwyspie raczej nie uświadczymy pensjonatów i drogich hoteli. Mieszka się pod namiotem lub w domach autochtonów, którzy rozchwytują turystów już na stacji kolejowej. - Można złapać tanie okazje, ale warto trochę orientować się w języku, by potem nie okazało się, że cena, którą nam zaproponowano, jest w euro, a nie w hrywnach - radził Blagodatskykh.
Na Krymie prędzej dogadamy się po polsku niż po angielsku. Za nietakt nie zostanie potraktowane użycie języka rosyjskiego. Na Tarchankut najłatwiej dotrzeć pociągiem z Warszawy, przez Lwów i Symferopol. O imprezowym aspekcie tej czasochłonnej wyprawy i obyczajach panujących w ukraińskich pociągach dowiecie się, słuchając nagrania audycji.
bch