W teorii powinny upiększać miejską przestrzeń, jednak wiele z tych "dzieł" ze sztuką ma niewiele wspólnego. Skąd bierze się nasza polska "pomnikomania"?
Praktycznie codziennie słyszymy, że gdzieś powstaje kolejny pomnik. Kontrowersje budzą nie tylko wielkość, miejsce postawienia, czy osoba której dzieło zostaje poświęcone. Zdaniem Bogdana Zdrojewskiego "pomniki stawiane są często nie tym, którym są dedykowane, tylko tym, którzy je budują, czyli upamiętniają najczęściej twórcę". – To jest zjawisko niepokojące – ocenił minister kultury w jednym z wywiadów.
Zdaniem prof. Antoniego Janusza Pastwy ze stołecznej ASP, wirus pomnikomanii zaraża Polaków od bardzo dawna. – To zaczyna być już problem nie tylko dużych miast, ale także i mniejszych – mówi gość Czwórki. - To specyfika naszych czasów. Samorządy mają trochę więcej pieniędzy, a kryzys nie dotknął wszystkiego.
Cezary Polak, dziennikarz i publicysta uważa, że stawianie wszystkiemu i wszystkim pomników wynika z "polskiej potrzeby mentalnej". – To trwa już od 20 lat – zauważa kolejny z gości. – Do dziś nadrabiamy zaległości w upamiętnianiu ludzi i wydarzeń, ale także chcemy zapomnieć, demontując niektóre pomniki, albo przerabiając je.
Według Polaka, wciąż jednak w przestrzeni miejskiej pojawiają się pomniki, które wyrastają z autentycznych potrzeb społeczności. Tych jest wbrew pozorom bardzo wiele. – Mamy problem choćby z pomnikami papieża, bo z ostatnich danych wynika, że wielu artystów "taśmowo" produkuje papieży... – wymienia publicysta.
Dowiedz się więcej o pomnikach, które powstają z potrzeby serca i o tych które nigdy nie powinny nigdzie stanąć. Posłuchaj nagrań z audycji "4 do 4".