- To jest precedens, że saksofon znowu wrócił do muzyki rozrywkowej, gdyż około 7-10 lat temu zrezygnowano z jego usług - tłumaczył pozytywy sięgnięcia po dęciaka przez nową królową pop Marcin Nowakowski. Sam muzyk miłością do tego instrumentu zapałał już w wieku dwóch lat, kiedy to zaczął dmuchać w ustnik plastikowej zabawki. Dziś artysta ma na koncie już trzy solowe krążki i stawia coraz pewniejsze kroki wśród międzynarodowych gwiazd jazzu.
Jego ostatni album, to efekt wyprawy na zachodni kraniec Stanów Zjednoczonych, do słonecznej Kalifornii, gdzie w ciągu miesiąca z pomocą swoich znakomitych przyjaciół skonstruował i nagrał materiał na album.
- Pojechałem tam dlatego, że mam tam wielu znajomych o międzynarodowej renomie, od których w miesiąc uczę się więcej niż przez cztery lata w Polsce - mówił w Czwórce Marcin Nowakowski. Zdaniem gościa Justyny Dżbik pod pewnym względami w opanowaniu instrumentu brakuje nam 20-30 lat do Amerykanów.
- Już na poprzedniej płycie "Better Days" miałem pewne lekcje do odrobienia, teraz odrabiam kolejne - mówił utalentowany multiinstrumentalista. Album "Shine" dokumentuje jego wycieczkę w świat muzyki pop i jest efektem próśb fanów i radiowców o bardziej piosenkowe tony, co zresztą w pewnym sensie zbiegło się ze stylem gry Nowakowskiego.
- Nagrywając solówki, zawsze staram się żeby saksofon śpiewał, solówka powinna być do zaśpiewania przez każdego - tłumaczył gość audycji "Pod Lupą". Popis swoich umiejętności i elastyczności muzyk dał na żywo w czasie programu, gdy z saksofonem podłączył się do prezentowanych w Czwórce piosenek.
Aby zobaczyć jak Marcin Nowakowski poradził sobie z podgrywaniem do muzyki klubowej i rockowej, a także dowiedzieć się jak wygląda życie saksofonisty kliknij w ikonę dźwięki w boksie "Posłuchaj".
(bch)
