By uszczęśliwić zarówno imprezowiczów, jak i śpiochów, stołeczny ratusz chce wyznaczyć "strefy, w których gwar uliczny również w godzinach nocnych może występować".
Zdaniem Joanny Erbel z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego w Polsce potrzebna jest debata o hałasie w mieście. – Bo problem z dokuczliwymi decybelami nie dotyczy wyłącznie klubów, czy dyskotek, w samym środku osiedli mieszkalnych. To także m.in. włączające się w nocy alarmy w samochodach, zaparkowanych nieopodal szpitali. – tłumaczy ekspertka. – Co jakiś czas ta kwestia pojawia się m.in. przy okazji stawiania ekranów dźwiękoszczelnych, albo mostów. Trzeba więc się zastanowić, w jakim mieście chcemy żyć i gdzie mogłyby być takie miejsca bez ciszy nocnej.
Według Michała Borkiewicza z klubu Powiększenie, konflikt, wbrew pozorom, wcale nie dotyczy podziału na osoby starsze, żądające spokoju i hałaśliwą młodzież. Wręcz przeciwnie. – Gdy organizujemy koncerty, często przychodzą babcie z sąsiedztwa, tupią nóżką i chwalą, że coś się dzieje - mówi gość Czwórki. – Więc kierowanie tej debaty publicznej na tor "młodzi kontra starsze ludzie" jest bzdurą.
A co z ludźmi, którzy mieszkali w centrum miasta od dawna i, przybywając tam, nie pisali się na nocny harmider? Zdaniem Joanny Erbel, można dać im coś w zamian. – Place zabaw, bary… - mówi ekspertka. – Centrum miasta jest rozedrganą przestrzenią, ale warto się zastanowić, czy uspokojenie ruchu w dzień, popołudniu, nie rekompensowałoby braku ciszy nocnej.
Więcej na ten temat dowiesz się, słuchając nagrań z audycji "4 do 4".
Na audycję zapraszamy codziennie, od poniedziałku do piątku, już po godz. 13.
(kd)