Zanim "Trójpole" trafiło do sklepów bracia Majerowscy zapowiedzieli, że pierwsza część płyty będzie dubowa, druga pod znakiem r'n'b, trzecia folkowa. I po raz pierwszy w historii grupy - całkowicie po polsku. - Zależało nam na tym, by mieć absolutną pewność, że potrafimy to zrobić. Że jesteśmy w stanie napisać dobre teksty po polsku - opowiada Filip Majerowski. - Zresztą słowa to nie jedyny polski akcent, postanowiliśmy sięgnąć także do naszej muzycznej tradycji. Stąd na płycie nie brakuje odwołań do folku. A taki zabieg był dla nas jednoznaczny z tym, że musimy napisać piosenki w języku ojczystym.
We Call It A Sound zagrali w "Ministerstwie Dźwięku" - WIDEO >>>
Okładka płyty
Sam tytuł album to także wskazówka do interpretacji. - "Trójpole" oznacza, że nasz krążek podzielony jest na trzy części - tłumaczy rozmówca Bartka Koziczyńskiego. - Ja zająłem się utworami dubowo - gitarowymi oraz tymi, które odwołują się do estetyki nowoczesnego r'n'b i hip-hopu. Natomiast mój brat Karol zdecydowanie był piewcą polskiego folku. Swego czasu nawet bardzo ortodoksyjnym. Na szczęście z wiekiem złagodniał i mogliśmy spotkać się w pół drogi, czyli na "Trójpolu".
Folkowe inspiracje nie wzięły się znikąd. Mają ścisły związek z miejscem urodzenia muzyków. - Pochodzimy ze wsi Kębłowo w Wielkopolsce, w której działa Zespół Pieśni i Tańca Kębłowo. Przez długi czas przechodziliśmy koło tego obojętnie, nigdy nie uczestniczyliśmy czynnie w życiu kolektywu - wspomina gość "DJ Pasma". - Ale folk od zawsze przewijał się wokół nas i myślę, że teraz nadszedł czas konfrontacji z tą estetyką. Dotyczy to nie tylko We Call It A Sound, ale też innych artystów czy zespołów, którzy coraz chętniej włączają polską tradycję do swojej twórczości.
(kul/kd)