Podobno Marlonowi Brando kobiety wręczały klucze do swoich mieszkań, a James Dean dla wielu pozostał do dziś wzorem zbuntowanego nastolatka. Film Elii Kazana "Tramwaj zwany pożądaniem", w którym Brando zagrał swoja pierwszą wielką rolę, trafił właśnie do polskich kin. Co ważne mamy tu do czynienia z odrestaurowaną cyfrowo kopią filmu z 1951 roku, pokazywaną w ramach większego cyklu prezentacji kina amerykańskiego.
- Za chwilę na ekrany naszych kin powróci również "Buntownik bez powodu" Nicolasa Raya z Jamesem Deanem - mówi Marcin Pieńkowski ze Stowarzyszenia Nowe Horyzonty. - Tymi dwoma filmami rozpoczyna się przygoda z amerykańską klasyką. A wszystko zaczęło się od American Film Festival: w październiku 2013 pokazywaliśmy 15 wybranych filmów z okazji 90-lecia założenia wytwórni Warner Brothers.
American Film Festival stał się impulsem do wprowadzenia klasyki kina amerykańskiego ponownie na ekrany polskich kin. Okazuje się, że i hollywoodzkie filmy można okrywać na nowo. Ogromny atut stanowią też prezentowane kopie filmów - to świeżo odrestaurowane wersje dzieł sprzed ponad pół wieku.
"Tramwaj zwany pożądaniem" i "Buntownik bez powodu" są filmami, w których mamy do czynienia z ikonicznymi kreacjami Brando i Deana. - Mimo że Brando nie był do końca zadowolony z roli Stanleya Kowalskiego, bo jego zdaniem nie udało mu się wydobyć z niej humoru, to obraz stał się hitem i przepustką dla aktora do kariery - mówi gość Błażeja Hrapkowicza. - Marlon Brando był perfekcjonistą, co widać również w kolejnych filmach. Pierwsze 5 lat jego kariery to genialny film za genialnym filmem, rola za rolą.
James Dean i Natalie Wood w filmie "Rebel Without a Cause" (1955) fot. wikimedia.commons/fot. Studio publicity photo
Trzy z najlepszych filmów na koncie Marlona Brando wyreżyserował Elia Kazan. W 1955 roku ów reżyser zdecydował się jednak powierzyć główną rolę w filmie "Na wschód od Edenu" Jamesowi Deanowi, a nie Marlonowi Brando.
- Brando nie przepadał za Deanem, zarzucał mu, że naśladuje jego styl życia i aktorstwo - mówi Marcin Pieńkowski. - Obu aktorom przypisuje się, że grali tzw. "metodą", choć Brando odżegnywał się od tego. Metoda Stanisławskiego to aktorstwo polegające na pełnej identyfikacji z postacią, będące zaprzeczeniem aktorstwa deklamacyjnego.
Więcej o filmach z Marlonem Brando i Jamesem Deanem dowiesz się słuchając załączonej rozmowy z audycji "Na cztery ręce" .
(pj/mm)